poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Jest afera, dziś "Dzień Blogera"

31 sierpnia = Dzień Blogera

Wszystkim blogerom i blogerkom, vlogerom i vlogerkom, youtuberom i youtuberkom, vinerom i vinerkom z okazji Waszego / Naszego święta życzę:

INSPIRUJĄCYCH, INTERESUJĄCYCH MIEJSC DO ODWIEDZENIA, EKSPLOROWANIA, WENY DO PISANIA POSTÓW I ICH RELACJONOWANIA,




MARZEŃ SPEŁNIENIA,



WIELU PODRÓŻY ŻYCIA, BEZPIECZNYCH LOTÓW,




BAJECZNYCH MIEJSC DO WYPOCZYWANIA,



PIĘKNYCH ZACHODÓW I WSCHODÓW SŁOŃCA,



MIŁOŚCI BLISKICH, DZIECIĘCEJ RADOŚCI I ZABAWY,




POKONYWANIA TRUDÓW Z ŁATWOŚCIĄ I UŚMIECHEM,





WIELU PASJI, POUCZAJĄCYCH, CIEKAWYCH WĘDRÓWEK I SMACZNYCH DAŃ DO SPOŻYWANIA,







PRZYJACIÓŁ, ZDROWIA I WIELU PIĘKNYCH, NASTĘPNYCH STU WIOSEN,





WIELU NAGRÓD DO ZDOBYCIA,


życzy:



ps. polecam podczytywać innych inspirujących blogerów, lista na stronie głównej po prawej stronie pt. "czytane, podglądane".

To co, świętujemy.


czwartek, 27 sierpnia 2015

Mela Koteluk



Druga odsłona Zaskakujących i odkrywczych to polska wokalistka i artystka Mela Koteluk.

Dla wielu z Was z pewnością nie będzie to post odkrywczy, bo Mela jest znana polskiemu słuchaczowi od kilku lat, zaskakujące jednak może być to, dlaczego dopiero teraz, czyt. tak późno, ja ją odrywam, a rzeczywiście zaczęłam jej słuchać bardzo niedawno, może miesiąc temu. Wstyd!

Mela na polskim rynku zabłysnęła już 3 lata temu, gdy w 2012 roku wydała płytę "Spadochron", która została okrzyknięta najlepszą płytą roku a o wokalistce zrobiło się wtedy głośno, w 2013 r. otrzymała dwa Fryderyki za najlepszy debiut i artystę roku. Sprzedaż ruszyła, płyta pokryła się platyną i Mela stała się rozpoznawalna.

Nazwisko dotarło i do moich uszu, ale nie muzyka, może jeszcze było za wcześnie. Wtedy w moim życiu dużo się działo: przeprowadzka, budowa domu i umknęła mi w codzienności.

Na Malwinę nadszedł czas w 2015 r. Lepiej późno niż wcale :-)

I co się dzieje, słucham piosenek: "Niekochana", Spadochron", "Wolna", "Stale płynne", "Fastrygi" czy "Dlaczego drzewa nic nie mówią" i doznaję jakiegoś rodzaju szoku muzycznego, wstrząsu, oczyszczenia, dźwięki szarpią moją duszę do żywego i czuję się tak samo jak przy pierwszym poznaniu z Tori Amos, Bjork czy Kate Bush, w odległych latach 90-tych. Totalnie moje dźwięki, które ogarniają moją głowę i myśli. Wokal Meli jest łagodny, ciepły, rozpoznawalny, wg mnie nie tak wyszukany, bardziej zwyczajny, ale słychać w nim emocje. Dzięki temu Mela dociera do mas. Jednak dźwięki, muzyka to jest prawdziwa bajka, można się w nią zapaść, jak w emocjonalną głębię. Nosowska też nie jest wirtuozem wokalnym a kochają ją wszyscy, za podobną wrażliwość, którą ma także Mela Koteluk.

Zaliczana do gatunku dream pop i coś w tym jest, skłania do refleksji, zatrzymuje na chwilę i pozwala oderwać się od rzeczywistości. Mela pozbawiona drapieżności, trochę eteryczna, melancholijna, alternatywna, z tekstami, z którymi można się utożsamiać (komentarze na you tube) miała na siebie pomysł i świetnie wstrzeliła się w potrzeby młodych, dla których lata 90-te i wokalistki z podobnego nurtu, ale sprzed 20 lat są trochę jak z innej bajki. Nowe pokolenie potrzebowało swojego własnego symbolu i objawiła się Mela Koteluk.

Druga płyta "Migracje", wg mnie linia wokalu ciekawsza, Mela więcej eksperymentuje z głosem, więcej zmiennego tempa, słychać wpływy i inspiracje muzykami z gatunków alternatywnych, tj.  Florence Welch czy Siouxsie. Pop miesza się z takimi gatunkami jak post punk czy indie pop.

Oryginalna, świeża, kreatywna, artystka, która nagrała dwie bardzo dobre płyty. Krytycy wróżą jej karierę na miarę kariery Nosowskiej i Bartosiewicz w latach 90-tych. Według mnie Mela to po prostu Mela ktoś nowy, za to własny, inny i odrębny.

Miłego dnia z moim nowym odkryciem.

piątek, 21 sierpnia 2015

Amore Pomidore.

W kolejnej, wakacyjnej odsłonie potraw prostych i smacznych, prezentuję kilka wariacji na temat pomidorów, które osobiście uwielbiam.

W mojej miejscowości, która słynie z plantacji pysznych pomidorów, sierpień to miesiąc zbiorów pomidorów polowych, za którymi przepadam i czekam na nie cały, okrągły rok. Dlatego teraz jest czas na moje szaleństwo z pomidorami, ich przyrządzaniem i urozmaicaniem.

Pomidor ze śmietaną, czy w moim przypadku z jogurtem naturalnym to podstawa. Jadam codziennie na śniadanie i kolację. 

Przygotowanie:

sparzyć dwa pomidorki średniej wielkości, obrać ze skórki, pokroić w taki sposób, aby cały sok z pomidora również znalazł się w miseczce, przyprawić solą i zalać zimną śmietana lub jogurtem naturalnym, wymieszać i zajadać. Zagryzamy świeżym pieczywem bułeczką lub bagietką.

Jeśli jednak pragniecie więcej wyzwań z pomidorem w roli głównej, to przedstawiam Wam dwie propozycje, które również w sierpniu namiętnie serwuję.

Amore Pomidore - odsłona 1




Składniki dla 2 osób:

3 pomidory
3 jajka
1 ząbek czosnku
30 g tuńczyka w oleju
2 szt oliwek

Pomidory oblewamy wrzątkiem, ściągamy skórkę i kroimy nad rozgrzaną patelnią. Dusimy kilka minut do momentu, aż pomidory zmiękną i zmienią się w papkę, dorzucamy cienko pokrojony czosnek. 



Dusimy kilka minut i dodajemy tuńczyka oraz wbijamy jajka jak na jajecznicę. Podsmażamy kilka minut aż całość na patelni zgęstnieje i zetną się jajka.



Wykładamy na talerz i posypujemy pokrojoną oliwką. Jeśli nie lubicie oliwek można posypać pokrojonym szczypiorkiem lub natką pietruszki. 

Można oczywiście pominąć tuńczyka, wtedy to danie będzie łagodniejsze w smaku i bardziej zbliżone do klasycznej jajecznicy na pomidorach, którą wiele z Was zna. Jem to danie bez pieczywa, ponieważ dla mnie jest wystarczająco syte i pożywne, jednak gdy są w domku prawdziwe głodomorki, które nie wyobrażają sobie śniadania, II śniadania czy kolacji bez pieczywa, można zagryzać do tego chlebek, lub w wersji obiadowej ugotować do tego makaron.

Amore Pomidore - odsłona 2



Składniki dla 2 osób:

3 pomidory
1 kiełbasa
1 ząbek czosnku lub mała cebulka
200 g makaronu rurki lub świderki

Szklimy cebulkę lub czosnek na patelni, kiełbasę kroimy w kostkę i podsmażamy wszystko razem. Czosnek krótko, ponieważ zbyt długo podsmażany staje się gorzki. Sparzone, obrane ze skórki pomidorki kroimy nad patelnią i dusimy kilka minut na patelni razem z kiełbasą, tak aby nadmiar wody odparował. Jeśli pomidory były mocno soczyste można dodać odrobinę mąki, aby zagęścić sos. Doprawiamy solą, pieprzem. 

Ugotowany makaron wykładamy na talerz, polewamy sosem i posypujemy serem.

Jeśli lubicie pieczarki, można do tego dania śmiało je dodać, lub jeśli nie przepadacie za mięsem to zamiast kiełbasy mogą być tylko pieczarki. Oczywiście, gdy w lodówce zalega Wam natka pietruszki lub szczypiorek również można posypać całość odrobiną dobrego zielonego, co oczywiście polecam.

I to wszystko. Szybko, prosto i smacznie.

czwartek, 13 sierpnia 2015

Zaskakujące i odkrywcze - Mama Kin



Na blog Zebra Rodzinnie dołączą posty z mojego muzycznego bloga www.expressyourselfmom.blogspot.com. Zamknęłam tamtego bloga, ponieważ nie chcę się rozdrabniać na dwie części, tylko wszystko mieć w jednym miejscu i tutaj przekazywać moje inspiracje, które może staną się także Waszymi.  
Wszystko co jest związane z moją pasją, którą jest muzyka, bez której nie mogę żyć i która jest dużą częścią mnie, wrzucam w zakładkę - etykietę: MUZYKA na Zebra Rodzinnie. 
Na pierwszy plan idzie zestawienie, które cieszyło się wielką popularnością na Express Yourself. Dużo pozytywnych dźwięków. Zapraszam do słuchania.

"Rozpoczęłam zestawienie, które zatytułowałam "Zaskakujące i odkrywcze", tak więc następne siedem odsłon to będą artyści, których odkryłam niedawno lub znałam, ale zaskoczyli mnie czymś odkrywczym i nowym w ostatnich latach.

Na początek zabieram Was w bajeczną podróż z dźwiękiem do dalekiej, ale jakże inspirującej Australii.
Zestawienie rozpoczyna Danielle Caruana, która występuje pod pseudonimem scenicznym i artystycznym Mama Kin.

Pochodzi z licznej i bardzo muzykalnej rodziny, wszyscy z jej rodzeństwa grają na instrumentach muzycznych, sama Danielle również uczyła się przez kilkanaście lat gry na pianinie. Najmłodsza z rodzeństwa słuchała i inspirowała się tym czego słuchało jej starsze rodzeństwo, m.in: blues i gospel (Aretha Franklin, Nina Simone, the Pretenders and Joan Armatrading), oraz country: Jerry Lee Lewis, Johnny Cash, Dolly Parton, Ray Charles, a także Elvis Presley. Włącza i zalicza do swoich inspiracji również takich artystów jak: Stevie Wonder, Dr John, The Cure, The Police, Prince czy Michael Jackson.

Obdarzona głębokim, grubym bluesowym głosem, który jest jednocześnie ciepły i hipnotyzujący, sama tworzy teksty i muzykę swoich utworów.

Odkryłam ją jako wokalistkę kilka tygodni temu, wiedziałam, że jest żoną innego mojego ulubionego muzyka John'a Butler'a, (napisał i zadedykował specjalnie dla niej utwór "Daniella"), ale gdy odkrywałam John'a nie słuchałam jak śpiewa i co tworzy jego żona. Więcej o Johnie znajdziecie tutaj z mojego wcześniejszego wpisu:


Poznali się przez brata Danielli, który był członkiem zespołu John'a i od 1999 roku tworzą udane małżeństwo. Daniella poświęciła się wychowaniu ich dwójki dzieci, gdy podrosły sama zajęła się profesjonalnie i na cały etat muzyką. 

Do dnia dzisiejszego wydała dwa albumy: "Beat and Holler" 2010 i "The Magician's Daughter" 2013.

Muzyka Mamy Kin łączy wiele gatunków od bluesa, folku na popie kończąc. Dobrze ta muzyka się sprawdza na koncertach, dlatego Danielle jest na nie często zapraszana, ale fajnie brzmi też w zaciszu domowym, góruje pianino, gitara, ale słychać też urocze przeszkadzajki, które osobiście uwielbiam. Przede wszystkim jest szczera, radosna i urocza, wrzuciłam w playlistę również sesje ze studia, gdzie widać jej "prawdziwe oblicze".

Sama mówi, że jej pseudonim Mama Kin dobrze ją odzwierciedla, bo jest matką, "Mama" o czym zawsze chętnie wspomina i potwierdza, że rodzina jest dla niej najważniejsza, drugi człon "Kin" oznaczający ród, krewnych, też pasuje, bo w skład jej zespołu wchodzą bracia.

Danielle podobnie jak jej mąż jest zagorzałą aktywistką, pacyfistką i obrońcą środowiska. Fascynuje się ekologią i medytacją. Często angażuje się w rożne kampanie i bierze udział w koncertach charytatywnych organizowanych dla potrzebujących z mężem lub solo.

Jak dobrze, że mamy internet, you tube i portale społecznościowe, bo gdyby nie to, to z Mamą Kin mogłybyśmy się nigdy nie spotkać. Nieprędko będę w Australii :-)

Bardzo odkrywcza, pełna ekscytacji, kolorowa (jak Danielle na scenie) podróż, która nie pozwala odejść, tylko hipnotyzuje i wciąga coraz głębiej. Porwana całkowicie przez Mamę Kin, pozwalam się dalej porywać i chcę ją odkrywać coraz bardziej.

Moje odkrycie nr 1 Mama Kin, polecam, więcej na http://www.mamakin.com/

Mamy rządzą".

wtorek, 11 sierpnia 2015

Atak rurek

Nadeszła odpowiednia chwila, aby zaprezentować kolejny, prosty i smaczny przepis na wakacyjne jedzonko. Gdy jest tak gorąco jak dzisiaj, można pozwolić sobie na tak zwany "zimny obiad" lub zjeść to danie na kolację. Oczywiście cały czas przyświeca mi myśl, aby prezentowane potrawy były szybkie w przygotowaniu i ze składników ogólnie dostępnych. 
Nie trzymam dłużej w niepewności, dzisiaj:

Rurki atakują.




składniki:

makaron rurki - 300 g
tuńczyk w oleju - 100 g (można dodać również tuńczyka w sosie własnym)
kukurydza konserwowa - 100 g
ogórek konserwowy - 2 szt.
musztarda - 1 łyżka
majonez - 2 łyżki
sól i pieprz

Gotujemy makaron i po ugotowaniu hartujemy i odcedzamy. Wsypujemy ugotowany makaron do dużej miski, dodajemy pozostałe składniki czyli tuńczyk, kukurydza, pokrojony w plasterki ogórek. 

Dodajemy musztardę, majonez, przyprawy i wszystko dokładnie mieszamy (jeśli dodajecie tuńczyka w sosie własnym można dodać więcej majonezu, żeby sałatka nie była zbyt sucha). Dodaję do sałatki tylko dwa ogórki, żeby smak nie był zbyt "konserwowy", ale oczywiście można sałatkę zagryzać ogórkiem, tak jak to robi mój pierworodny, ponieważ bardzo lubi ogórki konserwowe.

Jemy od razu w temperaturze pokojowej lub wkładamy na pół godzinki do lodówki i jemy lekko schłodzone. Syte, szybkie, smaczne i co najważniejsze znika prędko po kilku dokładkach.




niedziela, 2 sierpnia 2015

Na ryby, na ryby...



Jeśli nadal nie wiecie co robić w wakacje z dziećmi? Nuda zagląda do Waszych domów a pogoda nie bardzo nadaje się na opalanie i jezioro czy morze. Mam kolejną propozycję - może czas na ryby?!

Oczywiście proponuję i piszę tylko o pomysłach sprawdzonych, udanych i zatwierdzonych przez całą moją rodzinkę "na tak", jako fajna forma spędzenia wolnego czasu.

Na ryby można chodzić nad rzekę, jezioro, morze lub wybrać, tak jak my, profesjonalne łowisko.

Wybraliśmy staw rybny, ponieważ łatwiej jest złapać rybkę na stawie niż w jeziorze a dzieci mają większą frajdę, gdy same mogą wyciągnąć zdobycz z wody. Wędka dla dzieci, najprostszy model, tak zwany "bat" - 3 metrowa, lekka, bez kołowrotka, 60 zł w markecie (chociaż myślę, że na dobrze zarybione stawy wystarczy kijek z żyłką i haczyk). Jeśli nie macie siatki czy podbieraka można wypożyczyć na miejscu, nie trzeba kupować na zapas, zwłaszcza jeśli nie chodzicie regularnie na ryby. Nasza przynęta: kulki z chleba i kukurydza.

Syn na taką wędkę złapał 2 pstrągi. Złapaliśmy ogólnie 4 rybki - pstrągi (2 kg świeżej ryby), ponieważ wybraliśmy łowisko z naszymi ulubionymi pstrągami i wróciliśmy do domu ze składnikami na pyszny, własnoręcznie złowiony obiadek. Cena za 1 kg ryby bardzo przystępna, taniej niż w markecie za mrożone produkty.

Zaskoczyła mnie na plus również cała infrastruktura, dzisiaj łowisko to nie tylko mały stawik gdzieś w polu i nic poza tym, tylko dla "prawdziwych" wędkarzy, ale widać, że właściciele takich miejsc coraz bardziej myślą o rodzinach z dziećmi odwiedzającymi takie miejsca. Wyodrębnione, bezpieczne stanowiska, restauracja i hotel, plac zabaw (jednak to jest zabawa nad wodą, więc dzieci trzeba mieć na oku cały czas - bezpieczeństwo ponad wszystko). Za dodatkową opłatą można wykąpać się w basenie. Ładne, czyste toalety, dużo miejsca do spacerowania. Zadaszone altanki ze stołami i ławami, gdzie schowacie się przed słońcem. Kamienne grille, gdzie można złowione ryby przyrządzić na miejscu. Piękna czysta okolica, gdzie spędzicie cały dzień. Nawet jeśli nie przepadacie za łowieniem można po prostu pospacerować, odpocząć, zrobić piknik i pokibicować innym wędkarzom.

Oczywiście łowisko łowisku nierówne, wcześniej zachęcam do podpatrzenia i sprawdzenia takich miejsc w internecie, ja z moją rodzinką byłam w kilku takich miejscach i wszystkie były na tak. W Waszej okolicy z pewnością też jest wiele podobnych łowisk na dobrym poziomie.

Super zabawa i rodzinne, aktywne, wspólne wypoczywanie. Polecam.




Powyżej filmik z tego dnia zarejestrowany na snapie Zebry: zebrarodzinnie.