poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Otwarcie sezonu i inne niespodzianki.

Weekend minął nam bardzo aktywnie i w końcu udało nam się otworzyć sezon grillowo - ogniskowy wiosna / lato 2015, ale po kolei.

Sobota - już od rana z dzieciakami łapaliśmy pierwsze promienie rozgrzewającego się słońca i ładowaliśmy akumulatory wraz z dużą dawką witaminy "D" na porannym spacerku, cała okolica spała a my w sobotni poranek około 8-mej już na nogach.



Na kolację zaplanowaliśmy grilla, ciepły piękny dzień, szkoda było nie skorzystać, zwłaszcza, że wszyscy dookoła już grillują weekendowo od kilku tygodni. Odkurzyliśmy meble ogrodowe i poszukaliśmy części do grilla (składany, ręcznie robiony, nie wiem z czego - nie wnikam) i zaczynamy. 
Sobotnia kolacja odbyła się na dworze a wiadomo na świeżym powietrzu zwykła kiełbaska smakuje jak najlepsze rarytasy.

Dzieci wolały ognisko, więc wymyśliliśmy dwa w jednym, najpierw dzieci smażyły bułki nad ogniem, żeby żółty ser się roztapiał i były chrupiące, cieplutkie a później nałożyliśmy ruszt i piekły się kiełbaski, upiekliśmy dwie pieczenie na jednym ogniu, dzieci zadowolone (przygoda z kijami i ogniem była) i my najedzeni. A Polak najedzony to zadowolony.

No właśnie najedzeni, ja też najedzona i to bardzo, ok. dałam sobie dyspensę na weekend.


W niedzielę miałam wychodne (HURRA mama wychodzi!!!! :-), jak rzadko to się zdarza), towarzyskie spotkanie i zajęcie głowy trochę innymi sprawami niż dom i dzieci. Mama się wystroiła (była okazja przecie), polar i legginsy domowe poszły w kąt. Zrobiłam sobie wiosenny look, wystroiłam się w bransolety i inne świecidełka, i poprosiłam córkę o uwiecznienie:

- Mamo jak to powiększyć, bo nie mieścisz się w telefonie?
(no ładnie, to ta wczorajsza kiełbasa - pomyślałam :-( ),
- Celuj telefonem w mamusię - dałam radę,
- Mamo, ale nie mieści Ci się głowa!! - usłyszałam.

Efekt poniżej (nad zdjęciami, portretami i selfie musimy jeszcze popracować, jeśli będą jakieś warsztaty fotograficzne, o których się dowiecie dajcie znać):



Jednak to co Zebry lubią najbardziej poprawiło mi humor na resztę popołudnia i wieczoru.



Dodam tylko, że na spotkanie pojechałam rowerem, więc dodatkowo spaliłam trochę kalorii i częściowo jestem usprawiedliwiona za tę kiełbasę.

Weekend na dworze, wszyscy dotlenieni, wybiegani, zadowoleni, można otwierać tydzień pracy.
A jak Wam minął weekend??? Pracowicie czy relaks na całego???

Teraz o nowościach.
Nowości dotyczą tego bloga i innych portali społecznościowych, na których się udzielam.

Na stronie głównej umieściłam ikonki: facebook'a, twitter'a, instagram'a i pinterest'a. To są moje konta, konta mojego bloga na tych stronach, jeśli macie ochotę - do czego szczerze zachęcam - to możecie wpadać do mnie na kawkę, marudzenie, pogaduchy czy obserwację również tam. Zapraszam gorąco.
Wpisujcie się w komentarzach, wrzucajcie fotki ze swoich codziennych, rodzinnych dni, wtedy ja również będę miała okazję polubić Was i z Wami pokomentować.

Wrzucam tam także inne zdjęcia, komentarze czy krótkie opowiastki, które "nie mieszczą" się na blogu, a którymi również mam ochotę się z Wami dzielić.

To co, czekam na Was i na Wasze kciuki oraz opinie o moich postach również w tamtych miejscach.

Miłego dnia i tygodnia!

środa, 22 kwietnia 2015

Dzień Ziemi 2015.

Dzisiaj obchodzimy Dzień Ziemi.

Matka Ziemia świętuje i nie tylko.

Syn dzisiaj też świętuje i ma dzień bez lekcji, za to z okazji Dnia Ziemi wycieczka do lasu, zabawy na dworze (może poznają taką zabawę jak "Podchody") i ognisko na świeżym powietrzu z pyszną kiełbaską i bułeczką. Do szkoły miał wziąć tylko zaostrzone kije na ognisko.

Nie wiem czy nie za cienko się ubrał, jak do lasu, zwłaszcza, że trochę chłodny dzień dzisiaj - dylematy matki Polki.

Córka do przedszkola też wzięła zaostrzony kij (już się boję co z nim zrobi) chociaż nie mają w planach ogniska, ale stwierdziła, że spróbuje przekonać panie z przedszkola, żeby zrobić ognisko w przedszkolu też. Zobaczymy, ma dar przekonywania, czyt. płacze tak długo aż się wszyscy zlitują, więc ma szanse.

Też bym tak chciała, szkoło wróć!

Jestem osobiście kibicem i zwolennikiem ekologii, robię co mogę, aby pomóc Matce Ziemi i wpoić to mojej rodzince, choć są jeszcze po złej stronie mocy wraz z mężem i zawsze, gdy słyszę:
- po co my segregujemy śmieci?

 to odpowiadam:
- aby Matce Ziemi było lżej.

Jak gonię dzieciaki, żeby wyrzucały śmieci do odpowiednich pojemników, to zawsze słyszą ode mnie:
- pomóżcie Matce Ziemi.

Uczę wyłączania ładowarek, żeby nie wisiały w tych kontaktach, gdy nic się nie ładuje. Jak tylko telefony się naładują, to je odłączam.

Gaszę, yhmm raczej wyłączam światła po wszystkich i włączam tylko najpotrzebniejsze, choć to nie wiem czy zasługa akurat ekologii czy oszczędności :-).

Jednym słowem pomagam jak mogę.

A Ziemia piękna latem jest:





 
Z prezentami w postaci psa i innych cudeniek.


Piękna zimą jest:


Miłego dnia. :-)

wtorek, 21 kwietnia 2015

Strach ma wielkie oczy!

Jak w każdej rodzinie tak i w mojej codziennie dużo się dzieje: nowe zadania (okna wciąż czekają), nowe uwagi, nowe zajęcia, nowa dieta, nowe postanowienia (10 kg mniej do końca maja) itp...

Wdrażam dodatkowo jeszcze jedną nowość, taką jak dbanie o siebie i rodzinkę w kwestii zdrowia.
Pisałam już wcześniej, że zmieniam styl życia na zdrowszy, ćwiczę (na razie się trzymam - zobaczymy jak długo). Jem zdrowo, może nie zawsze, ale bardzo się staram i zawsze mam wyrzuty sumienia, gdy grzeszę. Piję dużo wody, zielone, oczyszczające herbatki itp....

Męża pilnują w pracy z badaniami, musi, co rok lub co dwa w zależności od rodzaju badań, gruntownie się sprawdzić i ma bardzo szeroki wachlarz tego sprawdzania, więc on odpada z mojej listy.

Zostają dzieci i ja.
Trąbią wszem i wobec, że ważna jest profilaktyka, że wykryta choroba we wczesnym stadium może być całkowicie wyleczona, więc wzięłam sobie to do serca i ja.

Przez ostatnie pół roku przebadałam się dokładnie, choć nie cierpię lekarzy, przychodni, stania w kolejkach do badań itp., tym bardziej wielkie fanfary, że prawie wszystkie poniższe badania zrobiłam nie prywatnie tylko w państwowych przychodniach - można?, można!  Nie trzeba się bać. (choć sama nie wiem jak to mi się udało?????) :-)

I oto lista:
- cytologia (czekała 4 lata na swoją kolej - wstyd, zwłaszcza, że tyle trąbią o raku szyjki macicy),
- badanie piersi (usg po raz pierwszy w życiu - wstyd, zwłaszcza, że tyle trąbią o raku piersi),
- badanie węzłów chłonnych (po raz pierwszy w życiu),
- badanie słuchu, drugi raz w życiu (własna intencja, ponieważ myślę, że głuchnę z dnia na dzień, coraz szybciej i bardziej),
- badanie przepływu krwi, żylaki (po raz pierwszy w życiu, genetyczne obciążenie, więc też wolałam sprawdzić),
- morfolofia - ostatni raz podczas drugiej ciąży, czyli 7 lat temu - WSTYD (jak ja się boję pobierania krwi, nie znoszę tego)
- badania z krwi wątrobowe, nerki, cukier i OB,
- mocz - ostatni raz podczas drugiej ciąży, czyli 7 lat temu - WSTYD

Chyba całkiem nieźle, co???

Duży wpływ w podjęciu takiej decyzji miała na mnie smutna historia Anny Przybylskiej, pomyślałam wtedy, że też mam małe dzieci, jestem mamą, która odpowiada nie tylko za siebie i jest potrzebna innym, i mam nadzieję, że więcej dziewczyn, kobiet, mam odważyło się pójść do lekarza po tym wydarzeniu.

Ja to ja, ok, zrobione odhaczone, ale warto też sprawdzić dzieci.

Nie potrzebują aż takich badań jak dorosła kobieta czy męźczyzna, ale morfologia powinna zostać zrobiona. Wyniki morfologii wiele mogą już nam powiedzieć o stanie zdrowia naszych dzieci, np. czy nie mają anemii, czy białe krwinki i czerwone są na odpowiednim poziomie ilościowym, czy nie ma żadnego zapalenia czy infekcji w organizmie. Jeżeli nic poza tym się nie dzieje i dziecko nie ma żadnych innych dolegliwości, to takie badania powinny wystarczyć. Lekarze twierdzą, że raz na dwa lata morfologia u dzieci powinna zostać zrobiona.

I teraz moje pytanie, szczerze się przyznajemy, kiedy drogie mamy robiłyście ostatnio takie badania swoim dzieciom??????, bo ja nie pamiętam, kiedy moje 8 i 6 letnie dziecko ostatnio takie badanie miało  - WSTYD!!!

Trzeba to zmienić. Na pierwszy strzał poszedł pierworodny.
Och, jakie miałam obawy co to będzie. Dziecko bardzo wrażliwe, wszystko przeżywające, emocjonalne, choć bardzo rozsądne. Odbyłam z nim rozmowę i przekazałam argumenty przemawiające za badaniem krwi (wiecie takie tam, że to nic nie boli, że uszczypną w palec i tyle), przyjął to do wiadomości i powiedział: - OK mamo, zrobię to!
Hura!

Hura było moje, bo pierworodne dziecko nie wiedziało jeszcze co je czeka.

Zadzwoniłam do przychodni i okazało się, że pobiorą mu krew, ale z żyły a nie z paluszka. I znowu argumenty, że to też nic nie boli, tylko będzie igła i strzykawka, ale wystarczy odwrócić głowę, będzie dobrze i takie tam.

Dzień próby!

Rano na czczo ze skierowaniami gonimy do przychodni, widzę zdenerwowanie na twarzy syna, ale twardo idzie do przodu. Na moje pytanie:
- kto pierwszy ja czy Ty?,

odpowiada:
- Ja (syn), chcę mieć to szybko z głowy

Zuch chłopak - myślę, ja też bym powiedziała, żeby on był pierwszy, bo ja się boję, mam od dziecka igłofobię.

Słuchajcie, jaka byłam dumna i jestem dumna.
Poszedł sam, ja czekałam na korytarzu, bałam się że będę panikować bardziej niż moje 8 letnie maleństwo, albo jeszcze jak go zaboli to uderzę pielęgniarkę.
Oczywiście ku uciesze całej pękającej w szwach od pacjentów przychodni stałam trzymając kciuki pod drzwiami i gapiłam się przez dziurkę od klucza, co się dzieje w środku, jak jakaś wariatka.

I udało się on przeżył i ja też. Bohater rodzinny, nie ma co! Muszę tylko odebrać wyniki i spokój.

Teraz czas na drugą, młodszą latorośl, chociaż tu będzie ciężko, bo to jest mała panikara (po mamusi) i już staje okoniem i krzyczy, że nie chce. Może przez sen????
Muszę jeszcze nad nią popracować.

Niech dla Was też drogie mamusie i drogie dzieciaki Zebra będzie inspiracją w kwestii zdrowia. W innych kwestiach różne firmy już od dawna czerpią ze mnie natchnienie :-) :-) :-) ;-) (To ostatnie zdanie to oczywiście duuuuże przymrużenie oka).





 
 
 
Zebra w tym roku rządzi, gdzie popadnie. 
 
 
Zapraszam do siebie także i tu:

https://instagram.com/zebrarodzinnie/

https://twitter.com/ZebraRodzinnie

https://www.facebook.com/pages/Zebra-Rodzinnie/564303023713214?ref=hl

piątek, 17 kwietnia 2015

Spostrzegawczość? bardzo dobrze, bardzo dobrze 3+.

"Ja nie wiem jak Wy sobie poradzicie beze mnie?!"
"Ja nie wiem co zrobicie jak mnie zabraknie?!"

Te zdania słyszałam wiele razy, z ust mojej mamy, gdy byłam dzieckiem. Teraz nie potrafię sobie przypomnieć jakich konkretnie sytuacji dotyczyły te zdania, ale zaczynam rozumieć dlaczego je wypowiadała.

Oczywiście rozumiem, ponieważ sama jestem mamą i w przypadku mojej rodziny śmiało to zdanie mogę powtórzyć, gdy trzeba coś znaleźć, przynieść lub poszukać. Jednym słowem w temacie spostrzegawczości i zauważania jest wiele do nadrobienia.

W tej jednej kwestii jestem wciąż NIEZBĘDNIE potrzebna, a im starsze dzieci tym mam wrażenie bardziej. Wcześniej je wyręczałam (gdy były malutkie, oczywiście) a teraz chcę nauczyć moje dorastające szkraby samodzielności i kończy się to tym, że też ciągle ja szukam i pomagam.

Przykłady:

- Gdzie jest Twój plecak do szkoły?
- W pokoju
- Przynieś!

Mijają trzy minuty, jest odpowiedź:

- Nie ma!
- Proszę poszukaj,
- Nie ma!
- Rozejrzyj się dookoła,
- Nie ma, mamo choć pomóc szukać.
Mama idzie i szuka, bo  czasu nie ma a zaraz trzeba wychodzić do szkoły.

Drugi z miliona przykładów jest jeszcze lepszy, moja młodsza latorośl:

- Mamo, gdzie są moje spodnie?
- Zobacz w szafie,
- Mamo, ale ja chcę ubrać te, które miałam wczoraj,
- To sprawdź, z pewnością leżą tam, gdzie się wczoraj rozbierałaś do snu,
- Ja nie pamiętam, gdzie je odłożyłam.
- To poszukaj w łazience, garderobie, pokoju (podpowiedź od przyjaciela).

Po dwóch minutach
- Nie ma, mamo choć mi pomóż szukać.

Najlepsze jest jednak to, że mama, gdy wejdzie do pokoju to dzieje się jakaś magia i nagle ku oczom wszystkich zgromadzonych objawia się plecak, który jest na środku podłogi - nie wiadomo jak to się stało???? A spodnie leżą na łóżku w widocznym miejscu - czary!! Harry Potter tu był?

I słyszę tylko:
- Nie było go tutaj, sprawdzałem / łam na pewno.

Ostatnio wpadłam na pomysł, że gdy będę składać pranie to porozdzielam rzeczy na 4 kupki, oddzielnie dla każdego członka rodziny, każdy bierze swoją część i układa sam w szafie, tak żeby wiedzieć, gdzie leżą dane rzeczy do ubrania, żeby rano nie było:
- gdzie są moje majtki?
lub
- nie mogę znaleźć skarpet!

Ustaliliśmy też dla kilku rzeczy, takich jak np. plecak i przybory szkolne, jedno miejsce i jest trochę lepiej. Jak pamiętają, to tam właśnie odkładają przybory do szkoły.

Ale co z zabawkami, grami, książkami itp.???

Porządki w pokoju robią sami, żeby pamiętać, gdzie odkładają rzeczy, lecz potem i tak nie potrafią niczego znaleźć i grzmią:

- Mamo, gdzie jest to????, gdzie jest tamto???? Choć pomóż szukać.
I niezbędnik rodzinny ma robotę :-)

To są dzieci, wiem, na pewno potrzebują więcej czasu, aby zacząć widzieć i dostrzegać, gdy patrzą. I zanim zaczną zauważać i być bardziej spostrzegawczymi, mamusia chętnie służy i pomoże, przecież to moje malutkie dziabągi  :-) :-)

Ale jak wytłumaczyć męża, dorosłego człowieka:

Ja: Zobacz zrobiłam sobie dzisiaj nowy, kolorowy, wiosenny makijaż, podoba Ci się?
Mąż: tak, jest super.
Ja: (sprawdzam go, a co, zasłaniając sobie oczy) a co najbardziej Ci się w nim podoba?
Mąż: cienie na oczach w niebieskim kolorze.




Ciekawa jestem czy tak jest tylko u mnie czy u Was też.



Zebra zaprasza do siebie także i tu:

https://instagram.com/zebrarodzinnie/

https://twitter.com/ZebraRodzinnie

https://www.facebook.com/pages/Zebra-Rodzinnie/564303023713214?ref=hl

piątek, 10 kwietnia 2015

Mamo, mamo chwalą nas.

Ostatnie dni upłynęły mi i mojej rodzince bardzo kreatywnie, może to wpływ słońca, dłuższego dnia, nie wiadomo, jednak fakty są następujące.

Przyznaję bez bicia, że nie należę do osób specjalnie utalentowanych plastycznie. Do prac pod tytułem: zrobię coś sama, wezmę farby, pędzle, klej, nożyczki, bibuła itp...., zabieram się niezwykle rzadko. Mając dwójkę małych dzieci czasami organizujemy sobie tego typu atrakcje, ale robię to tylko i wyłącznie dla nich, przeklinając tym samym przy sprzątaniu i myśląc: "po co ja to robiłam?".

W sobotę popijam kawę, zerkam na "Dzień dobry TVN" a tam piękna Dorota, robi wazoniki. Potrzebne jedynie słoik, resztka farby, wstążeczki i cuda się dzieją. Prosto, szybko, bez bałaganu. Pomyślałam: takie rzeczy to i ja dam radę ogarnąć. Wszystko co potrzebne mam. Wena gwałtownie "nadejszła" i szybko zabrałam się do działania. Bałagan rzeczywiście był mały, taką robotę to ja rozumiem.

I oto efekt.




Mamo, mamo chwalą nas :-)

W tym samym czasie moje młodsze dziecko tworzyło kolejne dzieło sztuki, - "po kim ona ma te zdolności?" pomyślałam.
Efekt zawisł na ścianie. Potrafię docenić artystę, zwłaszcza, że ja takowych zdolności nie posiadam, chociaż????, może???? co ja gadam!!! wazonik przecież zrobiłam, oczywiście, że po mnie. Różowo nam.


Mamo, mamo chwalą nas :-)

Dodatkowo robiąc porządki w garażu uśmiechnął się do mnie rower, szybciutko dopompowałam koła i już przesiadłam się na mój nowy środek transportu, którym śmigam po ulicach, po zakupy, po dzieci, na pocztę itp... Mając nadwagę trzeba było zamienić cztery kółka na dwa, nie ma wyjścia.


Mamo, mamo chwalą nas :-)

 
Zadbałam także o swój brzuch i serwuję sobie od kilku dni takie oto dietetyczne przysmaki. Po świętach się przyda i to bardzo.




Nie zapominając także o tych, co mogą jeść do woli. Nawet przyjemność sprawiło mi stanie przy patelni, wow!



Mamo, mamo chwalą nas :-)

I najważniejsze wróciłam do ćwiczeń.
Jak ja tego nie lubię i chyba nigdy nie polubię, w moim organizmie endorfiny się nie uwalniają, nie ma błogiego uśmiechu po zakończonych ćwiczeniach, tylko katorga i mus. 

W ubiegłym roku ćwiczyłam przez 4 miesiące, trzy razy w tygodniu, zawzięłam się i naprawdę widać było efekty. Przestałam 6 miesięcy temu i to był wielki błąd. Teraz mam na sobie masakrę, nie wspominając o kiepskiej formie, ledwo dotrwałam do końca treningu a wybrałam w miarę łatwy poziom, gdzie w ubiegłym roku killer czy turbo spalanie to była dopiero rozgrzewka. Jeden trening z Ewą już za mną i zakwasy paraliżują mój chód, wstawanie, siadanie.

Jeśli to wszystko nie przyniesie efektów to mam jeszcze inny sposób, plan B, na wszelki wypadek zrobiłam sobie wizualizacje siebie samej i tego jak będę wyglądać w czerwcu. Przykleiłam na lodówkę i może to wystarczy, pewna aktorka amerykańska potwierdza, że schudła 20 kg tylko od patrzenia na swoje zdjęcie, gdzie była chudsza. Próbuję i ja, a co.


Jak widać na powyższych obrazkach lenić się nie lenimy, to po prostu nasz nowy LIFESTYLE.

"Mamo, mamo chwalą nas", tak powiedziałaby do mnie z uśmiechem na ustach moja babcia po przeczytaniu tego tekstu.


Zebra zaprasza do siebie także i tu:

https://instagram.com/zebrarodzinnie/

https://twitter.com/ZebraRodzinnie

https://www.facebook.com/pages/Zebra-Rodzinnie/564303023713214?ref=hl

sobota, 4 kwietnia 2015

Wesołych Świąt.

Zdrowych, wesołych, ciepłych, rodzinnych Świąt Wielkanocnych, bogatego zająca, smacznego jaja, mokrego dyngusa, smaczności na stole i wszystkiego naj, naj, naj życzy:
 
 Zebra z rodzinką.
 
P.S. Goście do nas już dojechali :-), do poczytania po świętowaniu.
 
 
 
 
Zebra zaprasza do siebie również i tu:

https://instagram.com/zebrarodzinnie/

https://twitter.com/ZebraRodzinnie

https://www.facebook.com/pages/Zebra-Rodzinnie/564303023713214?ref=hl

 

czwartek, 2 kwietnia 2015

Wszyscy chorzy, co tu robić?

Najpierw zrobiło się ciepło, potem powiało i to mocno, później popadało i powiało jeszcze mocniej, żeby na koniec przymrozić i pośnieżyć. Trzymaliśmy się, trzymaliśmy, znosiliśmy dzielnie te zmiany, ale w końcu i nas dopadło.

- Mama! katar!,
- Mama! gardło, mama! kaszel!

 i najgorsze, że sama MAMA też i kaszel i gardło i katar, wszystko razem.

Wszyscy chorzy :-( Co robić?

Wtedy każda mama, nawet chora, uruchamia swoje dwie półkule mózgowe i myśli co tu zrobić, żeby nie zwariować przez kilka dni z marudnymi, bo chorymi dziećmi, które są już za DUŻE na leżenie i wygrzewanie się w łóżku pod kołderką (a ja za tę kołderkę i dzień w łóżku bym się dała pociąć, ale mamy przecież nie chorują i nie biorą zwolnień).

Do przedszkola nie można, bo chore i zaraża, do szkoły też nie można, a poza tym są już ferie świąteczne a nie mam zaświadczenia z pracy, że pracuję w te, przedświąteczne dni, czyli zostajemy razem w domu. I mamy czas na wyzdrowienie do soboty, bo później w gości i na świętowanie.

Nie wspomnę już o tym a raczej przyznam się wstydliwie, że moje okna nie doczekały się umycia, bo znowu inne ważniejsze rzeczy a teraz chora nie będę ich myć, bo się rozłożę jeszcze bardziej. No nic, Wigilia już za kilka miesięcy.

I wtedy mnie olśniło: "pisanki", idą święta, więc pomalujemy i zrobimy pisanki.

Poszperaliśmy w pudłach, kartonach, schowkach i wyciągnęliśmy materiały, które mogą nam się przydać. Dzieciaki ochoczo zaczęły przygotowywać "pracownię pisankową" i zabraliśmy się do pracy.

 
 
Na początek nałożyliśmy kolor, bazę na jajka, żeby nie były zbyt blade
 

I zaczynamy, farby, kredki, brokaty, kryształki, bibuła, opakowanie po jajkach, filcowe, kolorowe wzorki, wszystko co możliwe idzie w ruch, do dzieła. Oczywiście dużym powodzeniem cieszyły się farby, zwłaszcza czarna i pędzle.




Do czasu, gdy nie opanował ich, a zwłaszcza mojej córy tzw. szał brokatowy. Strojnisia lubi wszystko co się świeci, błyszczy, więc ogarnęło ją prawdziwe brokatowe szaleństwo. Brokat rządził i był wszędzie, nawet na mojej szyi.
 
Powstały w ten sposób jedyne w swoim rodzaju "DISCO JAJA"
 

 
 
Pozostałe efekty naszej całodziennej pracy, trochę nam to zajęło
 




 
Na ostatnim pies i kot, gdyby ktoś z Was nie zgadł :-)
 
Na koniec jeszcze łapka kotka (też się chciał trochę przyczynić do sukcesu), ale nie był zbyt delikatny:
 

Po ciężkiej pracy i dobrze wykonanym zadaniu czas na sprzątanie, w tej części stery przejęła mama, bo inaczej cały dom byłby w brokacie:




Na kolejne dni planujemy również malowanie farbkami tym razem na papierze i bez brokatu, zresztą cały został wykorzystany do pisanek. Zrelacjonuję efekty wkrótce.

Jak Wam się podobają nasze efekty?
I dajcie znać jak takie dzieła i prace wyglądają i przebiegają u Was i Waszych dzieciaczków.

Idziemy się kurować.


Zebra zaprasza do siebie również na innych serwisach:

https://instagram.com/zebrarodzinnie/

https://twitter.com/ZebraRodzinnie

https://www.facebook.com/pages/Zebra-Rodzinnie/564303023713214?ref=hl