Pokazywanie postów oznaczonych etykietą express yourself mom. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą express yourself mom. Pokaż wszystkie posty

środa, 18 maja 2016

Maj muzycznie - Jeff Buckley



29 maja mija kolejna, 19-ta rocznica jego śmierci. 

Jedyny w swoim rodzaju JEFF BUCKLEY.
Amerykański kompozytor, gitarzysta, twórca tekstów. Sławny syn równie słynnego ojca, również piosenkarza Tima Buckley'a.

W 1994 roku wydaje bardzo uznany album pt. Grace, przez krytyków komplementowany, a o którym słuchacze mówili, że dotyka duszy. I ten głos - niezapomniany, wysoki, niepokojący, naładowany wieloma emocjami. Na albumie Jeff śpiewa całym sobą i za pomocą szeptów, krzyków, jęków, przenosi nas w swój świat. Mnie bardzo, bardzo uderzył i poruszył moimi emocjami, po prostu wgniótł mnie w fotel. Gdy usłyszałam piosenkę Grace stanęłam jak słup soli i jedyne co wyrzekłam to: oooołł, maj gaaaad! I odtworzyłam ją znowu i znowu. :-) a później cały album.

Tak samo jak jego ojciec posiadał niesamowity głos i był charyzmatycznym artystą i tak samo jak jego ojciec stał się artystą docenionym i rozpoznawalnym. Mógł jeszcze dużo zdziałać i namieszać w świecie muzycznym, ale niestety nie dane mu było tego zrobić a nam o tym usłyszeć i tego zobaczyć. Zmarł w 1997 roku w wodach rzeki Missisipi, przyczyna utonięcie. Miał jedynie 31 lat i tylko jeden album studyjny na koncie, właśnie wspomniane wyżej Grace, który jest płytą oszałamiającą w wyrazie, tekstach i muzyce, wokalu itp.....
Podobno, gdy wchodził do rzeki, aby się wykąpać i ochłodzić śpiewał "Whole lotta love" grupy Led Zeppelin. Dlaczego utonął nie dowiemy się już nigdy.

Jego ojciec również zginął - przedawkował narkotyki, niektórzy upatrują w tych dwóch tragicznych zakończeniach jakiejś klątwy rodzinnej. Dwie tragiczne i dramatyczne historie ojca i syna, dwóch utalentowanych artystów.

Posłuchajcie na playliście: Grace (z bardzo oryginalnym zakończeniem), So real (mój ulubiony i ten gitarowy riff, a gdy szepcze I love you, to aż robi się gorąco), czy cover Hallelujah Leonarda Coena.
A jak on wygląda???? Nie dość, że utalentowany artysta to jeszcze przystojny, szczupły, burza loków, czarne przenikliwe oczy, słuchajcie i oglądajcie.

Dzięki takim artystom kocha się muzykę jeszcze bardziej.

poniedziałek, 28 września 2015

Fascynująca, zaskakująca - Maria Sadowska



Kolejne, moje zaskoczenie i odkrycie to Maria Sadowska, która dla mnie zawsze będzie Marysią a to dlatego, że poznałam ją dawno temu, kiedy była młodą gwiazdą piosenki dziecięcej obok Natalii Kukulskiej, Krzysztofa Antkowiaka, Magdy Frąckowiak.

Tęczowy Music Box i zespół Tęcza, kto pamięta ręka w górę....

Tak, tak Marysia była gwiazdą tego programu. Słuchałam jako dziecko jej płyty pt. "Leśne bajanie" i takich numerów jak: "Jesienna dyskoteka", "Słoneczne lato", "Ananasy z jednej klasy" itp., a także oglądałam wspomniany wyżej program.

Nawet pamiętam początek jednej z piosenek:

"Mam 15 lat, znak zodiaku rak i jak mówią plotki znak szczególny wrotki.
Dom, w którym mieszkam jest rozśpiewany, śpiewają w nim okna, drzwi i ściany"......

To co mnie zaskoczyło w płycie młodej Marysi to to, iż w porównaniu do pozostałych gwiazd dziecięcych Marysia sama komponowała swoje utwory i pisała do nich własne teksty.
Dlatego nie rozumiem dlaczego nie włącza "dziecięcych" płyt do swojej dyskografii tak jak np. robi to Natalia Kukulska. Ostatnio chciałam zakupić płytę "Leśne bajanie" dla moich dzieciaków i nigdzie w sieci jej nie znalazłam, ani nawet żadnych udostępnień na youtubie :-(

Wiedziałam, że Marysia w swojej dojrzałej działalności poszła w jazzową stronę tak jak jej rodzice (Liliana Urbańska i Krzysztof Sadowski) a jazz nie należy do moich ulubionych dźwięków.
Przyznaję, że dlatego nie śledziłam specjalnie jej dalszych losów. Wiedziałam jednak, że jest bardzo utalentowana.

Aż do.........

Na facebooku przeczytałam, że robi sobie przerwę od występów telewizyjnych, bo jedzie w trasę promować swoją najnowszą płytę pt. "Jazz na ulicach". Zaczerpnęłam informacji i wyczytałam, że nagrała płytę jazzową, ale jazz "przedstawia" na niej w popularny sposób i ma ona być dla każdego słuchacza, nawet opornego na jazz, stąd nazwa jazz na ulicach czyli każdemu się coś spodoba. I rzeczywiście na płycie słychać nie tylko jazz a wstawki i wpływy z innych gatunków muzycznych: jest i muzyka elektroniczna (Raise your hands, super utwór), czy trochę bluesa (Klikam). Utwór pt. "Jazz na ulicach" jest utrzymany w klimacie jazzowym z gościnnym występem i solówkami Urszuli Dudziak, ale przystępny, nawet bardzo.

Rozpoczęłam dalsze poszukiwania, płyta "Tribute to Komeda" i nagle ku mojemu zdziwieniu podobają mi się jej interpretacje i aranżacje typowo jazzowego Komedy (na flecie poprzecznym w jego zespole, w latach 60-tych grała jej mama Liliana Urbańska). Cudowne "Kiedy nie ma miłości", "Runaway", "Niezmiennie" czy "Time 4 Love". Przerobiła te utwory na swój sposób, pokolorowała i tchnęła w nie nowe życie trochę bardziej taneczne ale przede wszystkim przyjemne.

Tu też widać, że Maria to nie tylko jazz, słychać w jej utworach inspiracje muzyką klubową, elektroniczną ("O mnie o Tobie"), reggae ("Rewolucja"), słyszę też smooth jazz spod znaku Sade ("Anyway") i to wszystko Marysia próbuje przemycić do surowego jazzu. Z całą pewnością jest przedstawicielką tego gatunku (jazz), ale chce go zaprzyjaźnić z szerszym gronem słuchaczy i odbiorców. Ja słucham playlisty i chcę tylko więcej i więcej. Zaczynają mi się podobać jazzowe akordy w tle każdego utworu zagrane na pianinie, czy kontrabasie. Bogate aranżacje, chórki, przeszkadzajki, super zgrana sekcja rytmiczna tylko potwierdza kunszt, talent oraz wyczucie Sadowskiej.

Maria Sadowska to również reżyser, jej pierwszy pełnometrażowy film pt. "Dzień kobiet" został dobrze przyjęty i wielokrotnie nagradzany, do niego również skomponowała muzykę, ja także go obejrzałam i polecam, recenzja dla zachęty:



Utwory z playlisty pt. "Cisza" czy "Pole walki" wpadają w dźwięki przez mnie nazywane alternatywa, czyli coś co lubię najbardziej i co potwierdza szerokie horyzonty muzyczne i inspiracje Marii Sadowskiej. Nie podąża utartą ścieżką a szuka nowych rozwiązań.

Myślę, że jestem na początku drogi pt.: odkrywam Marię Sadowską, mam dużo do nadrobienia, nie tknęłam jeszcze jej wcześniejszego dorobku (to przecież aż 7 płyt) a ja jestem po poznaniu dwóch i pół. Marysia stworzyła również album z własną muzyką do wierszy Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej więc Ci, którzy lubią poezję też znajdą w jej twórczości coś dla siebie.

Maria Sadowska zaskakująca, odkrywcza a na pewno zjawisko bardzo fascynujące.

czwartek, 27 sierpnia 2015

Mela Koteluk



Druga odsłona Zaskakujących i odkrywczych to polska wokalistka i artystka Mela Koteluk.

Dla wielu z Was z pewnością nie będzie to post odkrywczy, bo Mela jest znana polskiemu słuchaczowi od kilku lat, zaskakujące jednak może być to, dlaczego dopiero teraz, czyt. tak późno, ja ją odrywam, a rzeczywiście zaczęłam jej słuchać bardzo niedawno, może miesiąc temu. Wstyd!

Mela na polskim rynku zabłysnęła już 3 lata temu, gdy w 2012 roku wydała płytę "Spadochron", która została okrzyknięta najlepszą płytą roku a o wokalistce zrobiło się wtedy głośno, w 2013 r. otrzymała dwa Fryderyki za najlepszy debiut i artystę roku. Sprzedaż ruszyła, płyta pokryła się platyną i Mela stała się rozpoznawalna.

Nazwisko dotarło i do moich uszu, ale nie muzyka, może jeszcze było za wcześnie. Wtedy w moim życiu dużo się działo: przeprowadzka, budowa domu i umknęła mi w codzienności.

Na Malwinę nadszedł czas w 2015 r. Lepiej późno niż wcale :-)

I co się dzieje, słucham piosenek: "Niekochana", Spadochron", "Wolna", "Stale płynne", "Fastrygi" czy "Dlaczego drzewa nic nie mówią" i doznaję jakiegoś rodzaju szoku muzycznego, wstrząsu, oczyszczenia, dźwięki szarpią moją duszę do żywego i czuję się tak samo jak przy pierwszym poznaniu z Tori Amos, Bjork czy Kate Bush, w odległych latach 90-tych. Totalnie moje dźwięki, które ogarniają moją głowę i myśli. Wokal Meli jest łagodny, ciepły, rozpoznawalny, wg mnie nie tak wyszukany, bardziej zwyczajny, ale słychać w nim emocje. Dzięki temu Mela dociera do mas. Jednak dźwięki, muzyka to jest prawdziwa bajka, można się w nią zapaść, jak w emocjonalną głębię. Nosowska też nie jest wirtuozem wokalnym a kochają ją wszyscy, za podobną wrażliwość, którą ma także Mela Koteluk.

Zaliczana do gatunku dream pop i coś w tym jest, skłania do refleksji, zatrzymuje na chwilę i pozwala oderwać się od rzeczywistości. Mela pozbawiona drapieżności, trochę eteryczna, melancholijna, alternatywna, z tekstami, z którymi można się utożsamiać (komentarze na you tube) miała na siebie pomysł i świetnie wstrzeliła się w potrzeby młodych, dla których lata 90-te i wokalistki z podobnego nurtu, ale sprzed 20 lat są trochę jak z innej bajki. Nowe pokolenie potrzebowało swojego własnego symbolu i objawiła się Mela Koteluk.

Druga płyta "Migracje", wg mnie linia wokalu ciekawsza, Mela więcej eksperymentuje z głosem, więcej zmiennego tempa, słychać wpływy i inspiracje muzykami z gatunków alternatywnych, tj.  Florence Welch czy Siouxsie. Pop miesza się z takimi gatunkami jak post punk czy indie pop.

Oryginalna, świeża, kreatywna, artystka, która nagrała dwie bardzo dobre płyty. Krytycy wróżą jej karierę na miarę kariery Nosowskiej i Bartosiewicz w latach 90-tych. Według mnie Mela to po prostu Mela ktoś nowy, za to własny, inny i odrębny.

Miłego dnia z moim nowym odkryciem.

czwartek, 13 sierpnia 2015

Zaskakujące i odkrywcze - Mama Kin



Na blog Zebra Rodzinnie dołączą posty z mojego muzycznego bloga www.expressyourselfmom.blogspot.com. Zamknęłam tamtego bloga, ponieważ nie chcę się rozdrabniać na dwie części, tylko wszystko mieć w jednym miejscu i tutaj przekazywać moje inspiracje, które może staną się także Waszymi.  
Wszystko co jest związane z moją pasją, którą jest muzyka, bez której nie mogę żyć i która jest dużą częścią mnie, wrzucam w zakładkę - etykietę: MUZYKA na Zebra Rodzinnie. 
Na pierwszy plan idzie zestawienie, które cieszyło się wielką popularnością na Express Yourself. Dużo pozytywnych dźwięków. Zapraszam do słuchania.

"Rozpoczęłam zestawienie, które zatytułowałam "Zaskakujące i odkrywcze", tak więc następne siedem odsłon to będą artyści, których odkryłam niedawno lub znałam, ale zaskoczyli mnie czymś odkrywczym i nowym w ostatnich latach.

Na początek zabieram Was w bajeczną podróż z dźwiękiem do dalekiej, ale jakże inspirującej Australii.
Zestawienie rozpoczyna Danielle Caruana, która występuje pod pseudonimem scenicznym i artystycznym Mama Kin.

Pochodzi z licznej i bardzo muzykalnej rodziny, wszyscy z jej rodzeństwa grają na instrumentach muzycznych, sama Danielle również uczyła się przez kilkanaście lat gry na pianinie. Najmłodsza z rodzeństwa słuchała i inspirowała się tym czego słuchało jej starsze rodzeństwo, m.in: blues i gospel (Aretha Franklin, Nina Simone, the Pretenders and Joan Armatrading), oraz country: Jerry Lee Lewis, Johnny Cash, Dolly Parton, Ray Charles, a także Elvis Presley. Włącza i zalicza do swoich inspiracji również takich artystów jak: Stevie Wonder, Dr John, The Cure, The Police, Prince czy Michael Jackson.

Obdarzona głębokim, grubym bluesowym głosem, który jest jednocześnie ciepły i hipnotyzujący, sama tworzy teksty i muzykę swoich utworów.

Odkryłam ją jako wokalistkę kilka tygodni temu, wiedziałam, że jest żoną innego mojego ulubionego muzyka John'a Butler'a, (napisał i zadedykował specjalnie dla niej utwór "Daniella"), ale gdy odkrywałam John'a nie słuchałam jak śpiewa i co tworzy jego żona. Więcej o Johnie znajdziecie tutaj z mojego wcześniejszego wpisu:


Poznali się przez brata Danielli, który był członkiem zespołu John'a i od 1999 roku tworzą udane małżeństwo. Daniella poświęciła się wychowaniu ich dwójki dzieci, gdy podrosły sama zajęła się profesjonalnie i na cały etat muzyką. 

Do dnia dzisiejszego wydała dwa albumy: "Beat and Holler" 2010 i "The Magician's Daughter" 2013.

Muzyka Mamy Kin łączy wiele gatunków od bluesa, folku na popie kończąc. Dobrze ta muzyka się sprawdza na koncertach, dlatego Danielle jest na nie często zapraszana, ale fajnie brzmi też w zaciszu domowym, góruje pianino, gitara, ale słychać też urocze przeszkadzajki, które osobiście uwielbiam. Przede wszystkim jest szczera, radosna i urocza, wrzuciłam w playlistę również sesje ze studia, gdzie widać jej "prawdziwe oblicze".

Sama mówi, że jej pseudonim Mama Kin dobrze ją odzwierciedla, bo jest matką, "Mama" o czym zawsze chętnie wspomina i potwierdza, że rodzina jest dla niej najważniejsza, drugi człon "Kin" oznaczający ród, krewnych, też pasuje, bo w skład jej zespołu wchodzą bracia.

Danielle podobnie jak jej mąż jest zagorzałą aktywistką, pacyfistką i obrońcą środowiska. Fascynuje się ekologią i medytacją. Często angażuje się w rożne kampanie i bierze udział w koncertach charytatywnych organizowanych dla potrzebujących z mężem lub solo.

Jak dobrze, że mamy internet, you tube i portale społecznościowe, bo gdyby nie to, to z Mamą Kin mogłybyśmy się nigdy nie spotkać. Nieprędko będę w Australii :-)

Bardzo odkrywcza, pełna ekscytacji, kolorowa (jak Danielle na scenie) podróż, która nie pozwala odejść, tylko hipnotyzuje i wciąga coraz głębiej. Porwana całkowicie przez Mamę Kin, pozwalam się dalej porywać i chcę ją odkrywać coraz bardziej.

Moje odkrycie nr 1 Mama Kin, polecam, więcej na http://www.mamakin.com/

Mamy rządzą".