Pokazywanie postów oznaczonych etykietą informacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą informacja. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 1 lutego 2016

Dzieciństwa smak



W ubiegłym tygodniu po kilkunastu latach ich siedzenia w szafie, wyciągnęłam z niej moje stare łyżwy. 

Na łyżwach jeżdżę od dziecka, moje pierwsze łyżwy, otrzymałam w wieku 8 lat, pamiętam chodzenie w nich po dywanie i uczenie się utrzymywania równowagi na dwóch cienkich płozach. Pierwsze kroki na lodzie, pierwsze wywrotki i ćwiczenie takich figur jak: jaskółka, pistolet czy przekładanka tyłem. Nie wspominając już o tym, że we wczesnych latach 90-tych nie było lodowisk, więc na lodzie jeździłam na jeziorze i na stawach. Jak sobie dzisiaj o tym pomyślę to przebiega mnie dreszcz nieodpowiedzialności. Horror, gdzie byli wtedy moi rodzice! 

Na usprawiedliwienie mogę tylko dodać, że zawsze sprawdzaliśmy w przerębli jak gruby jest lód, wchodziliśmy na jezioro dopiero gdy wędkarze nas zapewnili, że można i lód się nie załamie. Zimy były bardziej mroźne i ostry mróz trzymał przez bite cztery miesiące. Choć wędkarz siedział jeden przy przerębli a dzieci jeździło około 20 sztuk. Na szczęście nic mi się nie stało, nigdy nie było żadnej niebezpiecznej sytuacji, ale żeby było jasne w erze sztucznych lodowisk, które znajdują się w każdym mieście, nie pochwalam jeżdżenia na łyżwach na jeziorach i stawach.  

Tak jak wspomniałam wcześniej, ostatni raz jeździłam na łyżwach 13 lat temu i od tamtej pory siedzą głęboko w szafie. Gdy nasunął się pomysł pojechania na lodowisko od razu wypełniło mnie uczucie podekscytowania. Wyciągnęłam łyżwy, wyczyściłam je i dalej na lód.

środa, 16 września 2015

Remont - nigdy więcej!

Przez ostatnie trzy miesiące, każdy weekend, każdy dzień, każda myśl nawiązywała do jednego tematu, który spędzał mi sen z powiek: REMONT. Podjęłam się takiego zadania, czyli remontu mieszkania należącego do starszego członka naszej rodziny i stwierdzam, że po raz ostatni i już nie chcę nigdy więcej.

Remont jednak trzeba było przeprowadzić, bo mieszkanie zaczynało się już sypać. Zamiast wakacji, pięknego wyjazdu, ciepłej plaży i szumu morza, odwiedziłam wielokrotnie i zwiedziłam wzdłuż i wszerz markety budowlane, wyszukując promocji, wyprzedaży i wielu przedmiotów, które były nam potrzebne do remontu.

Początkowo było fajnie - zabawa, zawsze to coś innego, większość zrobiła ekipa (płytki, przygotowanie ścian), ja tylko kupowałam materiały i wtedy wpadliśmy na szatański pomysł, że dokończymy ten remont sami czyli mąż i ja, którzy z remontowaniem mają tyle wspólnego co zebra z krową.

Postanowiliśmy nie zlecać ekipie zrobienia do końca mieszkania, między innymi dlatego, że środki finansowe były już mocno ograniczone i wydawało nam się, że już mało zostało do zrobienia, więc mówimy: - wykończymy mieszkanie sami. Dzień na panele i listwy, dzień na malowanie, dzień na wykończenie, dzień na kuchnię, dzień na montaż szafek i drzwi - dwa weekendy i skończone. Och jak my się myliliśmy.

Im bliżej miało być końca, tym my dalej w las, bo robota trwała w nieskończoność.
Nasz remont trwał cztery razy dłużej, niż trwał by remont ekipy remontowo-budowlanej, bo narzędzia trzeba było pożyczyć, bo nasza wyrzynarka się zepsuła, wiertarka okazała się za słaba, zlew cieknie, nie ma klucza do gazówki, wywala korki i czasu mało, bo mogliśmy pracować/remontować tylko w weekendy.

Ufff, jednak się udało, w połowie września skończyliśmy. Po wielu "wymianach zdań", cichych dniach, podrzucaniu dzieci po rodzinie nadszedł koniec.

Moje wnioski:


- nie oszczędzaj na ekipie remontowej, chyba, że sami jesteście złotymi rączkami, osobami, które lubią remontować lub sami jesteście budowlańcami. My chcieliśmy zaoszczędzić kilkaset złotych kończąc remont sami, po podliczeniu wydaliśmy dwa razy tyle.

- materiały budowlane w dzisiejszych czasach są tanie, najwięcej kosztuje ekipa i usługi remontowe, jednak gdy robisz sobie kosztorys dolicz zawsze jakieś 30% więcej kosztów, bo zawsze coś Was zaskoczy. To przebicia elektryczne, to kucie ściany, to cieknący zlew, to wizyta gazownika.
- jeśli nie macie profesjonalnych narzędzi budowlanych odpuście sobie remonty we własnym zakresie, bo z małą piłką i słabą wiertarką może być słabo.
- warto pochodzić po marketach, bo te prześcigają się w promocjach, więc na materiałach można troszkę zaoszczędzić.
- pomyśl przed remontem, gdzie chcesz podłączyć pralkę i gdzie chcesz przesunąć kontakty elektryczne, żeby nie trzeba było dwa razy kuć zrobionych już ścian.

My już po remoncie, nie planuję w najbliższej przyszłości kolejnego, bo jestem wyeksploatowana tym niedawno skończonym, nareszcie mogę odpocząć w nadchodzący weekend. Hurra!!, szkoda, że wakacje już minęły :-(

Jeśli jesteście jeszcze przed remontem lub szykujecie się do takiego wyzwania to trzymam kciuki i powodzenia.

Przed:




Rezultat metamorfozy:




Przed:




Rezultat metamorfozy:




Przed:


Po:



wtorek, 21 lipca 2015

Zestaw za darmo!! Nie dajcie się nabrać.

Na portalach społecznościowych i innych często odwiedzanych stronach przeze mnie i wielu z WAS, każdego dnia krzyczą do nas nagłówki:

BUTY ZA DARMO!!!,
ZESTAW KOSMETYCZNY ZA DARMO!!,
TELEFON ZA DARMO!!,
GRA DO POBRANIA ZA DARMO!!!. 
 
 
Typowa mina jak czytam, że coś dostanę ZA DARMO!!!! Zwoje rozprostowane i tylko prezenty w głowie.

Ciekawa jestem ile razy daliście się nabrać na fałszywe ZA DARMO??!!!
Ile z Was czyta regulaminy do tych rzeczy ZA DARMO????!!

Mnie takie jedno ZA DARMO!!! kosztowało bardzo wiele.

Sytuacja, która zdarza się wielu z nas. Jedziemy autem, trasa bardzo długa. Dzieci skończyły już pytać:
- Czy daleko jeszcze?, i przeszły na drugi poziom, poziom wrzasków, krzyków i wzajemnego tłuczenia się w aucie.

Dla uspokojenia sytuacji oboje z mężem (tak to była nasza wspólna decyzja) stwierdziliśmy, że ściągniemy dzieciom grę na telefon, żeby się czymś choć chwilę zajęły.
Wpisaliśmy w wyszukiwarkę GRY ZA DARMO. Wyskoczyła cała lista gier do pobrania ZA DARMO, więc klikamy POBIERZ. Gra się pobiera, dzieci rozpoczynają zabawę. UFF chwila spokoju. Nagle na drugim telefonie w tej samej sieci rozpoczyna się wyścig sms-ów o treści:

"Twoje konto zostało obciążone 200 zł."

"Twoje konto zostało obciążone 400 zł."


Wyrywamy dzieciom telefon i wysyłamy sms o treści STOP POBIERZ, który miał zakończyć zabawę z grą ZA DARMO.

Jednak zamiast zakończyć imprezę, nadal otrzymujemy sms-y:

"Twoje konto zostało obciążone 600 zł."

"Twoje konto zostało obciążone 800 zł."


Szybko rozłączamy telefon z grą ZA DARMO. Wybieram numer do operatora i prośba (czyt. wrzask) o wyłączenie wszelkich usług pobierania i wysyłania tzw. wysoko premiowanych sms-ów na obu telefonach.
Operator sprawdza a gra leci w najlepsze, bo sms STOP oznaczał AKCEPTUJĘ REGULAMIN.

Skończyło się fakturą na 1200 zł, odrzuconą reklamacją i płaceniem frajerów za 15 min gry.


Człowiek powoli uczy się na błędach, ja bardzo powoli, bo czytam na fejsie:

ZESTAW KOSMETYKÓW ZA DARMO!!!


ACHA!!!

I co robię? Oczywiście, klikam, że ja też chcę a co!!, wypełniam ankietę i sru czekam na zestaw.

Tymczasem odczytuję sms:
"To jest sms potwierdzający Twój udział, płatny 6,15 zł."


Oj nie, ZA takie DARMO ja się nie bawię, szybko czytam regulamin (kto to robi przed kliknięciem POBIERZ, WEŹ UDZIAŁ itp.....???) a tam czarno na białym, że tygodniowo otrzymam około 3 takich sms-ów każdy płatny od 6 zł wzwyż, z różnymi ofertami kosmetycznymi. Opłata co miesiąc za tą usługę będzie wynosić około 100 zł.

Szybko znajduję jak się z tego wywinąć, trzeba oczywiście wysłać sms o treści STOP POBIERZ.
Wysłałam.

Ciekawe ile dostanę do zapłaty za telefon, przecież grę też anulowałam w taki sposób?????

P.S. Z pewnością wiele firm i konkursów są fair, ale ostrzegam WAS drogie konsumentki przed wieloma oszustami w sieci, ja nacięłam się dwa razy.

CZYTAJCIE REGULAMINY!!!!! Może następnym razem też tak zrobię.

czwartek, 16 lipca 2015

Wakacje, co robić, żeby nie zwariować.

Spędzam właśnie wakacje z dziećmi, wiadomo jest lato, szkoła zamknięta, przedszkole też. Rodzic bierze urlop i co tu robić przez tydzień, dwa, miesiąc z dziećmi w domu, żeby było fajnie, ciekawie i miło. Nie każdy ma możliwość odwiedzić Seszele, wyspy greckie czy nawet polskie morze, więc co tu robić, żeby nie zwariować.

Poniżej kilka sprawdzonych sposobów na odpoczynek i zabawę z dziećmi oraz intensywne spędzenie czasu. Testowałam je wszystkie z moją dwójką w ostatnich dniach, więc są to sposoby "użyte w praniu" i uznane przez latorośle jako fajne przez duże F.

Mam to szczęście, że mieszkam w regionie Polski, gdzie jest mnóstwo jezior i lasów, więc mam trochę zadanie ułatwione, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma i można zastąpić jezioro basenem w mieście i parkiem zamiast lasów.




Po pierwsze: codziennie wyprawa rowerowa, dostosowana oczywiście do możliwości dziecka no i pogody, jeśli pogoda dopisuje można poćwiczyć i pobawić się pod chmurką, jest wiele takich miejsc w miastach i na wsiach.

Warto zawsze popytać o ciekawe szlaki rowerowe lub interesujące miejsca w Waszej okolicy i wyruszać na wyprawy, może niedaleko Was są tajemnicze zakątki, ruiny starych budowli, zapomniane pałacyki i dworki, kapliczki, które mogą być celem podróży.



Jeśli pogoda dopisuje warto wykąpać się w jeziorku dla ochłody lub pomoczyć nóżki, albo jeśli jezioro daleko rozstawić basen w ogrodzie. Nie macie ogrodu, może dziadkowie mają lub znajomi. Radość dzieci bezcenna, zwłaszcza takich, które kochają wodę.




Jeśli nadchodzi weekend można śmiało pomyśleć o spotkaniu ze znajomymi, my dorośli doglądamy grilla a dzieciaki mają towarzystwo innych dzieci i dorosłych, i świetnie organizują sobie czas same.

Oczywiście trzeba dzieci nadzorować, bo w umysłach dzieci jest wiele szalonych pomysłów i nie wiadomo, kiedy ujrzą światło dzienne a nie chcemy przecież, żeby zrobiły sobie krzywdę.

Taki wypad na działkę do znajomych to zawsze wyrwanie się z domu, zrobienie czegoś innego zarówno dla dzieci jak i rodziców a gwarantuję, że wrócą zadowolone i wybiegane, nie tylko dzieciaki.




Jeśli pogoda ładna można też popływać w rzece lub jeziorze, lecz tym razem nie wpław a łódką lub kajakiem. W tym roku po raz pierwszy tę atrakcję zapewniłam moim dzieciom i wrażenia były niezapomniane. Pamiętajcie tylko zawsze o bezpieczeństwie dzieci, kapoki przede wszystkim.



A może odwiedziny innych dzieci, np. NA NOC. Dzieci nie mają tego na co dzień, gdy chodzą do szkoły lub do przedszkola, ale w wakacje jest ku temu świetna okazja.

W tym roku już mieliśmy "gości", podekscytowaniu i szykowaniu atrakcji nie było końca, ale najlepsze było to, że nie było wyganiania spać, ani żadnego limitu czasu, mogli siedzieć nawet do rana. Oczywiście wytrzymali do 23:30, ale co się cieszyli.....

Gdy pogoda totalnie nie dopisuje i nigdzie się nie chce jechać, zawsze pozostaje moja i moich dzieci ulubiona rozrywka czyli gry planszowe. 

Jest teraz na rynku taki wybór w grach, że nie muszą nam się kojarzyć tylko z warcabami lub chińczykiem (choć one też są fajne), lecz z prawdziwymi grami towarzyskimi, logicznymi, gdzie jest dużo śmiechu i wariowania, rozwiązywania zadań, zdobywania wiedzy itp., gwarantuję świetnie spędzony czas nie tylko dla dzieci (polecam zwłaszcza kalambury i bingo nasze ostatnie odkrycia).



Kolejna propozycja to domowe kino, zasłaniamy wszystkie okna w domu, robimy popcorn lub szykujemy owoce do przegryzania, przygotowujemy wygodne poduchy na kanapie i włączamy bajkę lub film dla dzieci na DVD i bez wchodzenia z domu przenosimy się do kina na dwie godziny.

Plusem jest to, że zawsze możemy zatrzymać, gdy dziecku chce się siusiu i nie tracimy fragmentu filmu.

Mam nadzieję, że kilka pomysłów Wam się przyda na ten wakacyjny czas lub zainspiruje do spędzenia ciekawie wakacji z dzieckiem, bez wielkiego wyruszania z domu, wyprawy i wielkich kosztów.

I pamiętajmy, że dla dzieci liczy się czas spędzony z rodzicem, to jest dla nich najważniejsze, więc ten urlop poświęćcie trochę dla nich. Poczytać książkę lub obejrzeć film można zawsze wieczorem, kiedy małe wulkany energii będą wypompowane po atrakcjach dnia.

Pędzę na rower oczywiście z dziećmi.

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Otwarcie sezonu i inne niespodzianki.

Weekend minął nam bardzo aktywnie i w końcu udało nam się otworzyć sezon grillowo - ogniskowy wiosna / lato 2015, ale po kolei.

Sobota - już od rana z dzieciakami łapaliśmy pierwsze promienie rozgrzewającego się słońca i ładowaliśmy akumulatory wraz z dużą dawką witaminy "D" na porannym spacerku, cała okolica spała a my w sobotni poranek około 8-mej już na nogach.



Na kolację zaplanowaliśmy grilla, ciepły piękny dzień, szkoda było nie skorzystać, zwłaszcza, że wszyscy dookoła już grillują weekendowo od kilku tygodni. Odkurzyliśmy meble ogrodowe i poszukaliśmy części do grilla (składany, ręcznie robiony, nie wiem z czego - nie wnikam) i zaczynamy. 
Sobotnia kolacja odbyła się na dworze a wiadomo na świeżym powietrzu zwykła kiełbaska smakuje jak najlepsze rarytasy.

Dzieci wolały ognisko, więc wymyśliliśmy dwa w jednym, najpierw dzieci smażyły bułki nad ogniem, żeby żółty ser się roztapiał i były chrupiące, cieplutkie a później nałożyliśmy ruszt i piekły się kiełbaski, upiekliśmy dwie pieczenie na jednym ogniu, dzieci zadowolone (przygoda z kijami i ogniem była) i my najedzeni. A Polak najedzony to zadowolony.

No właśnie najedzeni, ja też najedzona i to bardzo, ok. dałam sobie dyspensę na weekend.


W niedzielę miałam wychodne (HURRA mama wychodzi!!!! :-), jak rzadko to się zdarza), towarzyskie spotkanie i zajęcie głowy trochę innymi sprawami niż dom i dzieci. Mama się wystroiła (była okazja przecie), polar i legginsy domowe poszły w kąt. Zrobiłam sobie wiosenny look, wystroiłam się w bransolety i inne świecidełka, i poprosiłam córkę o uwiecznienie:

- Mamo jak to powiększyć, bo nie mieścisz się w telefonie?
(no ładnie, to ta wczorajsza kiełbasa - pomyślałam :-( ),
- Celuj telefonem w mamusię - dałam radę,
- Mamo, ale nie mieści Ci się głowa!! - usłyszałam.

Efekt poniżej (nad zdjęciami, portretami i selfie musimy jeszcze popracować, jeśli będą jakieś warsztaty fotograficzne, o których się dowiecie dajcie znać):



Jednak to co Zebry lubią najbardziej poprawiło mi humor na resztę popołudnia i wieczoru.



Dodam tylko, że na spotkanie pojechałam rowerem, więc dodatkowo spaliłam trochę kalorii i częściowo jestem usprawiedliwiona za tę kiełbasę.

Weekend na dworze, wszyscy dotlenieni, wybiegani, zadowoleni, można otwierać tydzień pracy.
A jak Wam minął weekend??? Pracowicie czy relaks na całego???

Teraz o nowościach.
Nowości dotyczą tego bloga i innych portali społecznościowych, na których się udzielam.

Na stronie głównej umieściłam ikonki: facebook'a, twitter'a, instagram'a i pinterest'a. To są moje konta, konta mojego bloga na tych stronach, jeśli macie ochotę - do czego szczerze zachęcam - to możecie wpadać do mnie na kawkę, marudzenie, pogaduchy czy obserwację również tam. Zapraszam gorąco.
Wpisujcie się w komentarzach, wrzucajcie fotki ze swoich codziennych, rodzinnych dni, wtedy ja również będę miała okazję polubić Was i z Wami pokomentować.

Wrzucam tam także inne zdjęcia, komentarze czy krótkie opowiastki, które "nie mieszczą" się na blogu, a którymi również mam ochotę się z Wami dzielić.

To co, czekam na Was i na Wasze kciuki oraz opinie o moich postach również w tamtych miejscach.

Miłego dnia i tygodnia!

wtorek, 21 kwietnia 2015

Strach ma wielkie oczy!

Jak w każdej rodzinie tak i w mojej codziennie dużo się dzieje: nowe zadania (okna wciąż czekają), nowe uwagi, nowe zajęcia, nowa dieta, nowe postanowienia (10 kg mniej do końca maja) itp...

Wdrażam dodatkowo jeszcze jedną nowość, taką jak dbanie o siebie i rodzinkę w kwestii zdrowia.
Pisałam już wcześniej, że zmieniam styl życia na zdrowszy, ćwiczę (na razie się trzymam - zobaczymy jak długo). Jem zdrowo, może nie zawsze, ale bardzo się staram i zawsze mam wyrzuty sumienia, gdy grzeszę. Piję dużo wody, zielone, oczyszczające herbatki itp....

Męża pilnują w pracy z badaniami, musi, co rok lub co dwa w zależności od rodzaju badań, gruntownie się sprawdzić i ma bardzo szeroki wachlarz tego sprawdzania, więc on odpada z mojej listy.

Zostają dzieci i ja.
Trąbią wszem i wobec, że ważna jest profilaktyka, że wykryta choroba we wczesnym stadium może być całkowicie wyleczona, więc wzięłam sobie to do serca i ja.

Przez ostatnie pół roku przebadałam się dokładnie, choć nie cierpię lekarzy, przychodni, stania w kolejkach do badań itp., tym bardziej wielkie fanfary, że prawie wszystkie poniższe badania zrobiłam nie prywatnie tylko w państwowych przychodniach - można?, można!  Nie trzeba się bać. (choć sama nie wiem jak to mi się udało?????) :-)

I oto lista:
- cytologia (czekała 4 lata na swoją kolej - wstyd, zwłaszcza, że tyle trąbią o raku szyjki macicy),
- badanie piersi (usg po raz pierwszy w życiu - wstyd, zwłaszcza, że tyle trąbią o raku piersi),
- badanie węzłów chłonnych (po raz pierwszy w życiu),
- badanie słuchu, drugi raz w życiu (własna intencja, ponieważ myślę, że głuchnę z dnia na dzień, coraz szybciej i bardziej),
- badanie przepływu krwi, żylaki (po raz pierwszy w życiu, genetyczne obciążenie, więc też wolałam sprawdzić),
- morfolofia - ostatni raz podczas drugiej ciąży, czyli 7 lat temu - WSTYD (jak ja się boję pobierania krwi, nie znoszę tego)
- badania z krwi wątrobowe, nerki, cukier i OB,
- mocz - ostatni raz podczas drugiej ciąży, czyli 7 lat temu - WSTYD

Chyba całkiem nieźle, co???

Duży wpływ w podjęciu takiej decyzji miała na mnie smutna historia Anny Przybylskiej, pomyślałam wtedy, że też mam małe dzieci, jestem mamą, która odpowiada nie tylko za siebie i jest potrzebna innym, i mam nadzieję, że więcej dziewczyn, kobiet, mam odważyło się pójść do lekarza po tym wydarzeniu.

Ja to ja, ok, zrobione odhaczone, ale warto też sprawdzić dzieci.

Nie potrzebują aż takich badań jak dorosła kobieta czy męźczyzna, ale morfologia powinna zostać zrobiona. Wyniki morfologii wiele mogą już nam powiedzieć o stanie zdrowia naszych dzieci, np. czy nie mają anemii, czy białe krwinki i czerwone są na odpowiednim poziomie ilościowym, czy nie ma żadnego zapalenia czy infekcji w organizmie. Jeżeli nic poza tym się nie dzieje i dziecko nie ma żadnych innych dolegliwości, to takie badania powinny wystarczyć. Lekarze twierdzą, że raz na dwa lata morfologia u dzieci powinna zostać zrobiona.

I teraz moje pytanie, szczerze się przyznajemy, kiedy drogie mamy robiłyście ostatnio takie badania swoim dzieciom??????, bo ja nie pamiętam, kiedy moje 8 i 6 letnie dziecko ostatnio takie badanie miało  - WSTYD!!!

Trzeba to zmienić. Na pierwszy strzał poszedł pierworodny.
Och, jakie miałam obawy co to będzie. Dziecko bardzo wrażliwe, wszystko przeżywające, emocjonalne, choć bardzo rozsądne. Odbyłam z nim rozmowę i przekazałam argumenty przemawiające za badaniem krwi (wiecie takie tam, że to nic nie boli, że uszczypną w palec i tyle), przyjął to do wiadomości i powiedział: - OK mamo, zrobię to!
Hura!

Hura było moje, bo pierworodne dziecko nie wiedziało jeszcze co je czeka.

Zadzwoniłam do przychodni i okazało się, że pobiorą mu krew, ale z żyły a nie z paluszka. I znowu argumenty, że to też nic nie boli, tylko będzie igła i strzykawka, ale wystarczy odwrócić głowę, będzie dobrze i takie tam.

Dzień próby!

Rano na czczo ze skierowaniami gonimy do przychodni, widzę zdenerwowanie na twarzy syna, ale twardo idzie do przodu. Na moje pytanie:
- kto pierwszy ja czy Ty?,

odpowiada:
- Ja (syn), chcę mieć to szybko z głowy

Zuch chłopak - myślę, ja też bym powiedziała, żeby on był pierwszy, bo ja się boję, mam od dziecka igłofobię.

Słuchajcie, jaka byłam dumna i jestem dumna.
Poszedł sam, ja czekałam na korytarzu, bałam się że będę panikować bardziej niż moje 8 letnie maleństwo, albo jeszcze jak go zaboli to uderzę pielęgniarkę.
Oczywiście ku uciesze całej pękającej w szwach od pacjentów przychodni stałam trzymając kciuki pod drzwiami i gapiłam się przez dziurkę od klucza, co się dzieje w środku, jak jakaś wariatka.

I udało się on przeżył i ja też. Bohater rodzinny, nie ma co! Muszę tylko odebrać wyniki i spokój.

Teraz czas na drugą, młodszą latorośl, chociaż tu będzie ciężko, bo to jest mała panikara (po mamusi) i już staje okoniem i krzyczy, że nie chce. Może przez sen????
Muszę jeszcze nad nią popracować.

Niech dla Was też drogie mamusie i drogie dzieciaki Zebra będzie inspiracją w kwestii zdrowia. W innych kwestiach różne firmy już od dawna czerpią ze mnie natchnienie :-) :-) :-) ;-) (To ostatnie zdanie to oczywiście duuuuże przymrużenie oka).





 
 
 
Zebra w tym roku rządzi, gdzie popadnie. 
 
 
Zapraszam do siebie także i tu:

https://instagram.com/zebrarodzinnie/

https://twitter.com/ZebraRodzinnie

https://www.facebook.com/pages/Zebra-Rodzinnie/564303023713214?ref=hl