Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podróże. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podróże. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 2 sierpnia 2015

Na ryby, na ryby...



Jeśli nadal nie wiecie co robić w wakacje z dziećmi? Nuda zagląda do Waszych domów a pogoda nie bardzo nadaje się na opalanie i jezioro czy morze. Mam kolejną propozycję - może czas na ryby?!

Oczywiście proponuję i piszę tylko o pomysłach sprawdzonych, udanych i zatwierdzonych przez całą moją rodzinkę "na tak", jako fajna forma spędzenia wolnego czasu.

Na ryby można chodzić nad rzekę, jezioro, morze lub wybrać, tak jak my, profesjonalne łowisko.

Wybraliśmy staw rybny, ponieważ łatwiej jest złapać rybkę na stawie niż w jeziorze a dzieci mają większą frajdę, gdy same mogą wyciągnąć zdobycz z wody. Wędka dla dzieci, najprostszy model, tak zwany "bat" - 3 metrowa, lekka, bez kołowrotka, 60 zł w markecie (chociaż myślę, że na dobrze zarybione stawy wystarczy kijek z żyłką i haczyk). Jeśli nie macie siatki czy podbieraka można wypożyczyć na miejscu, nie trzeba kupować na zapas, zwłaszcza jeśli nie chodzicie regularnie na ryby. Nasza przynęta: kulki z chleba i kukurydza.

Syn na taką wędkę złapał 2 pstrągi. Złapaliśmy ogólnie 4 rybki - pstrągi (2 kg świeżej ryby), ponieważ wybraliśmy łowisko z naszymi ulubionymi pstrągami i wróciliśmy do domu ze składnikami na pyszny, własnoręcznie złowiony obiadek. Cena za 1 kg ryby bardzo przystępna, taniej niż w markecie za mrożone produkty.

Zaskoczyła mnie na plus również cała infrastruktura, dzisiaj łowisko to nie tylko mały stawik gdzieś w polu i nic poza tym, tylko dla "prawdziwych" wędkarzy, ale widać, że właściciele takich miejsc coraz bardziej myślą o rodzinach z dziećmi odwiedzającymi takie miejsca. Wyodrębnione, bezpieczne stanowiska, restauracja i hotel, plac zabaw (jednak to jest zabawa nad wodą, więc dzieci trzeba mieć na oku cały czas - bezpieczeństwo ponad wszystko). Za dodatkową opłatą można wykąpać się w basenie. Ładne, czyste toalety, dużo miejsca do spacerowania. Zadaszone altanki ze stołami i ławami, gdzie schowacie się przed słońcem. Kamienne grille, gdzie można złowione ryby przyrządzić na miejscu. Piękna czysta okolica, gdzie spędzicie cały dzień. Nawet jeśli nie przepadacie za łowieniem można po prostu pospacerować, odpocząć, zrobić piknik i pokibicować innym wędkarzom.

Oczywiście łowisko łowisku nierówne, wcześniej zachęcam do podpatrzenia i sprawdzenia takich miejsc w internecie, ja z moją rodzinką byłam w kilku takich miejscach i wszystkie były na tak. W Waszej okolicy z pewnością też jest wiele podobnych łowisk na dobrym poziomie.

Super zabawa i rodzinne, aktywne, wspólne wypoczywanie. Polecam.




Powyżej filmik z tego dnia zarejestrowany na snapie Zebry: zebrarodzinnie.

czwartek, 30 lipca 2015

WrocLove.

Nigdy nie byłam we Wrocławiu! Przez stolicę Dolnego Śląska przejeżdżałam wielokrotnie pociągiem, więc widziałam piękny dworzec PKP, ale nigdy nie byłam w sercu miasta. Nie było czasu ani okazji, aby pojechać, szkoły nie organizowały wycieczek do Wrocławia, więc miasta nie znałam i nie widziałam. Znajomi, którzy tam studiowali opowiadali, że Wrocław pięknym miastem jest, ja jednak nigdy tego nie sprawdziłam aż do 29 lipca 2015 roku.

To była całodzienna randka i spacer po mieście, które mnie zachwyciło. Chwila na oddech i rozmowę tylko we dwoje, dzieci na wakacjach. Przestrzeń, duży, okazały rynek (zawsze myślałam, że Wrocław nie ma rynku, nie wiem dlaczego??), szerokie ulico - deptaki dochodzące do starówki. Ostrów Tumski, kameralny i klimatyczny. Pomysłowy most zakochanych i niezliczona ilość kłódek = symboli miłości i zakochanych.

Przytulne knajpki (jak ich dużo), gdzie mogliśmy przycupnąć i doładować akumulatory kofeiną na dalsze zwiedzanie a później zjeść sytą kolację po intensywnym dniu. 

Wdrapałam się nawet na wieżę jednego z kościołów przy rynku, żeby popstrykać kilka fotek z lotu ptaka. Wejście klaustrofobiczne, duszne, na szczycie zawał gratis. Zrobiłam tylko kilka zdjęć, ponieważ nogi mi się trzęsły, na starość jeszcze mnie dopadł lęk wysokości.
























Z pewnością tam wrócę.
Jeśli zastanawiacie się gdzie pojechać, aby zobaczyć jakieś ciekawe miejsce i dodatkowo lubicie zwiedzać i maszerować pomiędzy kolorowymi kamienicami i kocimi łbami na ulicach, polecam Wrocław.

Od dziś moje WrocLove.

wtorek, 21 lipca 2015

Zestaw za darmo!! Nie dajcie się nabrać.

Na portalach społecznościowych i innych często odwiedzanych stronach przeze mnie i wielu z WAS, każdego dnia krzyczą do nas nagłówki:

BUTY ZA DARMO!!!,
ZESTAW KOSMETYCZNY ZA DARMO!!,
TELEFON ZA DARMO!!,
GRA DO POBRANIA ZA DARMO!!!. 
 
 
Typowa mina jak czytam, że coś dostanę ZA DARMO!!!! Zwoje rozprostowane i tylko prezenty w głowie.

Ciekawa jestem ile razy daliście się nabrać na fałszywe ZA DARMO??!!!
Ile z Was czyta regulaminy do tych rzeczy ZA DARMO????!!

Mnie takie jedno ZA DARMO!!! kosztowało bardzo wiele.

Sytuacja, która zdarza się wielu z nas. Jedziemy autem, trasa bardzo długa. Dzieci skończyły już pytać:
- Czy daleko jeszcze?, i przeszły na drugi poziom, poziom wrzasków, krzyków i wzajemnego tłuczenia się w aucie.

Dla uspokojenia sytuacji oboje z mężem (tak to była nasza wspólna decyzja) stwierdziliśmy, że ściągniemy dzieciom grę na telefon, żeby się czymś choć chwilę zajęły.
Wpisaliśmy w wyszukiwarkę GRY ZA DARMO. Wyskoczyła cała lista gier do pobrania ZA DARMO, więc klikamy POBIERZ. Gra się pobiera, dzieci rozpoczynają zabawę. UFF chwila spokoju. Nagle na drugim telefonie w tej samej sieci rozpoczyna się wyścig sms-ów o treści:

"Twoje konto zostało obciążone 200 zł."

"Twoje konto zostało obciążone 400 zł."


Wyrywamy dzieciom telefon i wysyłamy sms o treści STOP POBIERZ, który miał zakończyć zabawę z grą ZA DARMO.

Jednak zamiast zakończyć imprezę, nadal otrzymujemy sms-y:

"Twoje konto zostało obciążone 600 zł."

"Twoje konto zostało obciążone 800 zł."


Szybko rozłączamy telefon z grą ZA DARMO. Wybieram numer do operatora i prośba (czyt. wrzask) o wyłączenie wszelkich usług pobierania i wysyłania tzw. wysoko premiowanych sms-ów na obu telefonach.
Operator sprawdza a gra leci w najlepsze, bo sms STOP oznaczał AKCEPTUJĘ REGULAMIN.

Skończyło się fakturą na 1200 zł, odrzuconą reklamacją i płaceniem frajerów za 15 min gry.


Człowiek powoli uczy się na błędach, ja bardzo powoli, bo czytam na fejsie:

ZESTAW KOSMETYKÓW ZA DARMO!!!


ACHA!!!

I co robię? Oczywiście, klikam, że ja też chcę a co!!, wypełniam ankietę i sru czekam na zestaw.

Tymczasem odczytuję sms:
"To jest sms potwierdzający Twój udział, płatny 6,15 zł."


Oj nie, ZA takie DARMO ja się nie bawię, szybko czytam regulamin (kto to robi przed kliknięciem POBIERZ, WEŹ UDZIAŁ itp.....???) a tam czarno na białym, że tygodniowo otrzymam około 3 takich sms-ów każdy płatny od 6 zł wzwyż, z różnymi ofertami kosmetycznymi. Opłata co miesiąc za tą usługę będzie wynosić około 100 zł.

Szybko znajduję jak się z tego wywinąć, trzeba oczywiście wysłać sms o treści STOP POBIERZ.
Wysłałam.

Ciekawe ile dostanę do zapłaty za telefon, przecież grę też anulowałam w taki sposób?????

P.S. Z pewnością wiele firm i konkursów są fair, ale ostrzegam WAS drogie konsumentki przed wieloma oszustami w sieci, ja nacięłam się dwa razy.

CZYTAJCIE REGULAMINY!!!!! Może następnym razem też tak zrobię.

czwartek, 16 lipca 2015

Wakacje, co robić, żeby nie zwariować.

Spędzam właśnie wakacje z dziećmi, wiadomo jest lato, szkoła zamknięta, przedszkole też. Rodzic bierze urlop i co tu robić przez tydzień, dwa, miesiąc z dziećmi w domu, żeby było fajnie, ciekawie i miło. Nie każdy ma możliwość odwiedzić Seszele, wyspy greckie czy nawet polskie morze, więc co tu robić, żeby nie zwariować.

Poniżej kilka sprawdzonych sposobów na odpoczynek i zabawę z dziećmi oraz intensywne spędzenie czasu. Testowałam je wszystkie z moją dwójką w ostatnich dniach, więc są to sposoby "użyte w praniu" i uznane przez latorośle jako fajne przez duże F.

Mam to szczęście, że mieszkam w regionie Polski, gdzie jest mnóstwo jezior i lasów, więc mam trochę zadanie ułatwione, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma i można zastąpić jezioro basenem w mieście i parkiem zamiast lasów.




Po pierwsze: codziennie wyprawa rowerowa, dostosowana oczywiście do możliwości dziecka no i pogody, jeśli pogoda dopisuje można poćwiczyć i pobawić się pod chmurką, jest wiele takich miejsc w miastach i na wsiach.

Warto zawsze popytać o ciekawe szlaki rowerowe lub interesujące miejsca w Waszej okolicy i wyruszać na wyprawy, może niedaleko Was są tajemnicze zakątki, ruiny starych budowli, zapomniane pałacyki i dworki, kapliczki, które mogą być celem podróży.



Jeśli pogoda dopisuje warto wykąpać się w jeziorku dla ochłody lub pomoczyć nóżki, albo jeśli jezioro daleko rozstawić basen w ogrodzie. Nie macie ogrodu, może dziadkowie mają lub znajomi. Radość dzieci bezcenna, zwłaszcza takich, które kochają wodę.




Jeśli nadchodzi weekend można śmiało pomyśleć o spotkaniu ze znajomymi, my dorośli doglądamy grilla a dzieciaki mają towarzystwo innych dzieci i dorosłych, i świetnie organizują sobie czas same.

Oczywiście trzeba dzieci nadzorować, bo w umysłach dzieci jest wiele szalonych pomysłów i nie wiadomo, kiedy ujrzą światło dzienne a nie chcemy przecież, żeby zrobiły sobie krzywdę.

Taki wypad na działkę do znajomych to zawsze wyrwanie się z domu, zrobienie czegoś innego zarówno dla dzieci jak i rodziców a gwarantuję, że wrócą zadowolone i wybiegane, nie tylko dzieciaki.




Jeśli pogoda ładna można też popływać w rzece lub jeziorze, lecz tym razem nie wpław a łódką lub kajakiem. W tym roku po raz pierwszy tę atrakcję zapewniłam moim dzieciom i wrażenia były niezapomniane. Pamiętajcie tylko zawsze o bezpieczeństwie dzieci, kapoki przede wszystkim.



A może odwiedziny innych dzieci, np. NA NOC. Dzieci nie mają tego na co dzień, gdy chodzą do szkoły lub do przedszkola, ale w wakacje jest ku temu świetna okazja.

W tym roku już mieliśmy "gości", podekscytowaniu i szykowaniu atrakcji nie było końca, ale najlepsze było to, że nie było wyganiania spać, ani żadnego limitu czasu, mogli siedzieć nawet do rana. Oczywiście wytrzymali do 23:30, ale co się cieszyli.....

Gdy pogoda totalnie nie dopisuje i nigdzie się nie chce jechać, zawsze pozostaje moja i moich dzieci ulubiona rozrywka czyli gry planszowe. 

Jest teraz na rynku taki wybór w grach, że nie muszą nam się kojarzyć tylko z warcabami lub chińczykiem (choć one też są fajne), lecz z prawdziwymi grami towarzyskimi, logicznymi, gdzie jest dużo śmiechu i wariowania, rozwiązywania zadań, zdobywania wiedzy itp., gwarantuję świetnie spędzony czas nie tylko dla dzieci (polecam zwłaszcza kalambury i bingo nasze ostatnie odkrycia).



Kolejna propozycja to domowe kino, zasłaniamy wszystkie okna w domu, robimy popcorn lub szykujemy owoce do przegryzania, przygotowujemy wygodne poduchy na kanapie i włączamy bajkę lub film dla dzieci na DVD i bez wchodzenia z domu przenosimy się do kina na dwie godziny.

Plusem jest to, że zawsze możemy zatrzymać, gdy dziecku chce się siusiu i nie tracimy fragmentu filmu.

Mam nadzieję, że kilka pomysłów Wam się przyda na ten wakacyjny czas lub zainspiruje do spędzenia ciekawie wakacji z dzieckiem, bez wielkiego wyruszania z domu, wyprawy i wielkich kosztów.

I pamiętajmy, że dla dzieci liczy się czas spędzony z rodzicem, to jest dla nich najważniejsze, więc ten urlop poświęćcie trochę dla nich. Poczytać książkę lub obejrzeć film można zawsze wieczorem, kiedy małe wulkany energii będą wypompowane po atrakcjach dnia.

Pędzę na rower oczywiście z dziećmi.

czwartek, 21 maja 2015

Wycieczka rowerowa.

Wycieczki rowerowe to coś co Zebry bardzo lubią i czego nie potrafią sobie odmówić.
Dwa lata temu zakupiliśmy dla rodzinki rowery, doszliśmy z mężem do wniosku, że mieszkając w małej miejscowości będą nam potrzebne, aby podjechać szybko do sklepu i żeby jeździć z dziećmi na wyprawy rowerowe. Starszak umiał już jeździć na rowerze, na dwóch kółkach, malutka dostała nówka sztuka siedzisko i woziliśmy ją na zmianę (raz ja, raz mąż) w siodełku. Nie ukrywam, że rowery to był jeden z najlepszych zakupów w naszym życiu, niezmiernie przydatny i rzeczywiście bardzo użytkowany.

Od razu, gdy tylko zjechały do domu a był to lipiec 2013, zaczęliśmy planować podróże dalsze i bliższe. Nad jeziorko tylko 4 km w jedną stronę, do starej kapliczki 3 km w jedną stronę, do pobliskich miejscowości itp. Nie są to porażająco długie trasy, ale pamiętajcie, że to wyprawy z dziećmi, zawsze w planach połączone z piknikiem, postojem z poczęstunkiem, czy kąpielą w jeziorze i poczęstunkiem, i powrotem do domu - cały dzień na świeżym powietrzu i aktywny wypoczynek zaliczony.

Oczywiście były plany dalszych podróży, mąż chciał jechać nad morze rowerem, sam w jeden dzień (tylko 250 km), tak krzyczałam, tak krzyczałam, że to niedobry pomysł, aż zrezygnował. Jednak raz zorganizował mi taką przejażdżkę po pobliskich lasach i trasach, że się zgubiliśmy i przez pięć godzin krążyliśmy po lesie, wyłam z bólu i wyczerpania, ale dotarliśmy w końcu do domu.
Moja rada: jedź zawsze jedną trasą rowerową, gdy wybierasz czerwoną jedź czerwoną, gdy zieloną, jedź zieloną, nawet gdy ludzie i znaki mówią inaczej (są znaki w lesie, sama widziałam), nas czerwona doprowadziła w końcu do celu. W lesie można się zgubić, też w to nie wierzyłam a jednak.

W ubiegłym roku nasze młodsze dziecko również nauczyło się jeździć na dwóch kółkach, wielkie wydarzenie w życiu dziecka i rodzica też, pamiętam przy jednym dziecku i przy drugim pękałam z dumy, i myślałam: wow, już jeżdżą na rowerze, teraz to już wszystko inne z górki - poradzą sobie ze wszystkim.

Czas najwyższy, toż to  koniec maja, żeby w tym roku również rozpocząć nasze rodzinnie wyprawy rowerowe i tak też się stało wczoraj. Zapakowałam kanapki, batony na szybkie doładowanie energetyczne, picie i w drogę. Ruszyliśmy na krótki spacer rowerowy, trzeba się rozgrzać po powrocie z pracy, przed kolacją pojechaliśmy sprawdzić sprzęt po zimie.

Okazało się, że trasa którą pokonywaliśmy w ubiegłym roku i dwa lata temu (3 km) trwa zaledwie 1,5 godziny a nie pół dnia. Dzieci rosną, są coraz bardziej wytrzymałe i pokonują już całą trasę na rowerze, bez postojów co 500 metrów, dla małej trasa jeszcze trochę męcząca, w końcu rowery moich dzieci nie mają przerzutek, ale dawała radę jak nic, mały twardziel, że ho ho. A jeszcze w ubiegłym roku siedziała w siedzisku, gdy jechaliśmy gdzieś dalej.
Ja się nawet nie zdążyłam zmęczyć - przez przerzutki. Wróciliśmy późnym wieczorkiem do domku, bardzo dotlenieni. Miałam nawet mały niedosyt rowerowy. Trzeba zaplanować coś mocniejszego na weekend, mówię oczywiście o trasie rowerowej :-)

Swoje zrobiliśmy, kapliczka stoi na swoim miejscu, pola kwitną rzepakiem, stokrotki pozbierane, kabanosy zjedzone, trasa przejezdna, audyt zaliczony.

Dowody poniżej.









Polecam taki sposób spędzania czasu z rodzinką, jak dzieci są mniejsze siedziska na rowery to bardzo dobra rzecz, wygodnie się z tym jeździ i wiezie dzieci na wypady za miasto.

Pamiętajcie, wybierajcie lokalne, bezpieczne, polne drogi, gdzie jeździ mało samochodów i ani wy, ani pojazdy nie będziecie dla siebie i dzieci zagrożeniem. 

czwartek, 5 marca 2015

Zebry w Warszawie.

Trzeciego marca w Warszawie odbyły się warsztaty #BlogRoku. Nie ukrywam, że bardzo się ucieszyłam, kiedy okazało się, że udało mi się zdobyć bilet na te warsztaty, w końcu jestem początkującą blogerką i nauki nigdy za wiele. Od razu postanowiłam, że jadę, chociaż odległość niemała, jakieś 420 km, ale chęć wiedzy i zobaczenia na własne oczy środowiska blogerów ogromna.

Początkowo moją głowę ogarnął szalony pomysł: jadę sama, wyrwę się do stolicy, będę spacerować po mieście, zajadać suszi, spotkam kogoś znanego z TV itp....

Po kilku chwilach przyszło otrzeźwienie, przecież moje małe skarby nigdy nie były jeszcze w stolicy, a syn już uczył się o Warszawie w szkole, więc trzeba i chcę im to miasto pokazać. Nie wiadomo kiedy nadarzy się ponownie taka okazja. W Warszawie ostatni raz byłam już 10 lat temu, więc szykowało się nie lada wydarzenie.

Wtorek 3 marca od początku był zajęty w całości - ja warsztaty, dzieci i mąż Centrum Nauki Kopernik - wykupione załatwione. Na poniedziałek zaplanowałam dzień zwiedzania miasta.

Mąż załatwił urlop, ja i dzieci spakowani, delfin jest, kredki są, wyczekujemy przygody - jedziemy.



Wyjazd z godzinnym opóźnieniem, ale co tam jedziemy na wyprawę, zresztą zawsze mamy poślizg przy wyjeździe - nic szczególnego, zdążymy ze wszystkim.



Całą drogę leje deszcz, zamiast 140 na autostradzie jedziemy 80. Postój siusiu, postój jeść i na miejsce zajeżdżamy nie o 11 a o 14.30.

Trochę posmutniałam, bo możemy nie zdążyć wszystkiego zobaczyć, postanowiliśmy jak najwięcej jeździć samochodem, bo leje i żeby przyspieszyć, bo "mało casu kruca bomba".

Cel nr 1 Stadion Narodowy - dziecko piłkarz, mąż kibic pozycja obowiązkowa - zaliczone.
Cel nr 2 Rynek Starego Miasta, Mury Obronne, plac zamkowy, kolumna Zygmunta, rzut okiem na Mariensztat - zaliczone. Na rynku dzieciakom najbardziej podobała się góra lodu (chyba składali lodowisko??).
Cel nr 3 Krakowskie Przedmieście, Pałac Prezydencki - zaliczone.
Cel nr 4 Nowy Świat - jedzenie mniam, mniam, chwila dla hobby i ..................................


 ......................................... i to wszystko.

Ciemno, późno, zimno godzina 21sza, dzieci zmęczone, bolą nóżki.

Wiedziałam, że plan był ambitny zaplanowałam dodatkowo Łazienki, Belweder, Pałac Kultury, Sejm, tęcza, palma na rondzie.

Daliśmy radę tyle ile mogliśmy i tyle, to był bardzo udany dzień, intensywny, ale pełen wrażeń i nowości. Miło spędziliśmy czas razem a to najważniejsze. Hotel i nyny.

We wtorek się rozłączyliśmy, ja do Muzeum Historii Żydów Polskich na warsztaty (bardzo pouczające, wiele się dowiedziałam o blogach, ciekawe i inspirujące wykłady oraz panele dyskusyjne ze znakomitościami tj. Jarek Kuźniar, Dorota Zawadzka, Jacek Kotarbiński, Konrad Kruczkowski, i nawet poczułam się trochę jak "celebrytka") a dzieci Kopernik.






Gdy rodzinka podjechała po mnie, po zakończeniu naszych wtorkowych przygód, dziatwa podsumowała, że w Koperniku było fajnie, zrobili samolot, samolot nawet latał, ale bardzo nie smakowało im jedzenie, które serwowali w Centrum Nauki i dowiedziałam się, że moje kotlety mielone są najlepsze na świecie (ciekawe co na to dziadek?).
Komplement bezcenny.

Czy można było lepiej podsumować i zakończyć dwudniowy, rodzinny wypad do Warszawy?