Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wiosna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wiosna. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Otwarcie sezonu i inne niespodzianki.

Weekend minął nam bardzo aktywnie i w końcu udało nam się otworzyć sezon grillowo - ogniskowy wiosna / lato 2015, ale po kolei.

Sobota - już od rana z dzieciakami łapaliśmy pierwsze promienie rozgrzewającego się słońca i ładowaliśmy akumulatory wraz z dużą dawką witaminy "D" na porannym spacerku, cała okolica spała a my w sobotni poranek około 8-mej już na nogach.



Na kolację zaplanowaliśmy grilla, ciepły piękny dzień, szkoda było nie skorzystać, zwłaszcza, że wszyscy dookoła już grillują weekendowo od kilku tygodni. Odkurzyliśmy meble ogrodowe i poszukaliśmy części do grilla (składany, ręcznie robiony, nie wiem z czego - nie wnikam) i zaczynamy. 
Sobotnia kolacja odbyła się na dworze a wiadomo na świeżym powietrzu zwykła kiełbaska smakuje jak najlepsze rarytasy.

Dzieci wolały ognisko, więc wymyśliliśmy dwa w jednym, najpierw dzieci smażyły bułki nad ogniem, żeby żółty ser się roztapiał i były chrupiące, cieplutkie a później nałożyliśmy ruszt i piekły się kiełbaski, upiekliśmy dwie pieczenie na jednym ogniu, dzieci zadowolone (przygoda z kijami i ogniem była) i my najedzeni. A Polak najedzony to zadowolony.

No właśnie najedzeni, ja też najedzona i to bardzo, ok. dałam sobie dyspensę na weekend.


W niedzielę miałam wychodne (HURRA mama wychodzi!!!! :-), jak rzadko to się zdarza), towarzyskie spotkanie i zajęcie głowy trochę innymi sprawami niż dom i dzieci. Mama się wystroiła (była okazja przecie), polar i legginsy domowe poszły w kąt. Zrobiłam sobie wiosenny look, wystroiłam się w bransolety i inne świecidełka, i poprosiłam córkę o uwiecznienie:

- Mamo jak to powiększyć, bo nie mieścisz się w telefonie?
(no ładnie, to ta wczorajsza kiełbasa - pomyślałam :-( ),
- Celuj telefonem w mamusię - dałam radę,
- Mamo, ale nie mieści Ci się głowa!! - usłyszałam.

Efekt poniżej (nad zdjęciami, portretami i selfie musimy jeszcze popracować, jeśli będą jakieś warsztaty fotograficzne, o których się dowiecie dajcie znać):



Jednak to co Zebry lubią najbardziej poprawiło mi humor na resztę popołudnia i wieczoru.



Dodam tylko, że na spotkanie pojechałam rowerem, więc dodatkowo spaliłam trochę kalorii i częściowo jestem usprawiedliwiona za tę kiełbasę.

Weekend na dworze, wszyscy dotlenieni, wybiegani, zadowoleni, można otwierać tydzień pracy.
A jak Wam minął weekend??? Pracowicie czy relaks na całego???

Teraz o nowościach.
Nowości dotyczą tego bloga i innych portali społecznościowych, na których się udzielam.

Na stronie głównej umieściłam ikonki: facebook'a, twitter'a, instagram'a i pinterest'a. To są moje konta, konta mojego bloga na tych stronach, jeśli macie ochotę - do czego szczerze zachęcam - to możecie wpadać do mnie na kawkę, marudzenie, pogaduchy czy obserwację również tam. Zapraszam gorąco.
Wpisujcie się w komentarzach, wrzucajcie fotki ze swoich codziennych, rodzinnych dni, wtedy ja również będę miała okazję polubić Was i z Wami pokomentować.

Wrzucam tam także inne zdjęcia, komentarze czy krótkie opowiastki, które "nie mieszczą" się na blogu, a którymi również mam ochotę się z Wami dzielić.

To co, czekam na Was i na Wasze kciuki oraz opinie o moich postach również w tamtych miejscach.

Miłego dnia i tygodnia!

piątek, 10 kwietnia 2015

Mamo, mamo chwalą nas.

Ostatnie dni upłynęły mi i mojej rodzince bardzo kreatywnie, może to wpływ słońca, dłuższego dnia, nie wiadomo, jednak fakty są następujące.

Przyznaję bez bicia, że nie należę do osób specjalnie utalentowanych plastycznie. Do prac pod tytułem: zrobię coś sama, wezmę farby, pędzle, klej, nożyczki, bibuła itp...., zabieram się niezwykle rzadko. Mając dwójkę małych dzieci czasami organizujemy sobie tego typu atrakcje, ale robię to tylko i wyłącznie dla nich, przeklinając tym samym przy sprzątaniu i myśląc: "po co ja to robiłam?".

W sobotę popijam kawę, zerkam na "Dzień dobry TVN" a tam piękna Dorota, robi wazoniki. Potrzebne jedynie słoik, resztka farby, wstążeczki i cuda się dzieją. Prosto, szybko, bez bałaganu. Pomyślałam: takie rzeczy to i ja dam radę ogarnąć. Wszystko co potrzebne mam. Wena gwałtownie "nadejszła" i szybko zabrałam się do działania. Bałagan rzeczywiście był mały, taką robotę to ja rozumiem.

I oto efekt.




Mamo, mamo chwalą nas :-)

W tym samym czasie moje młodsze dziecko tworzyło kolejne dzieło sztuki, - "po kim ona ma te zdolności?" pomyślałam.
Efekt zawisł na ścianie. Potrafię docenić artystę, zwłaszcza, że ja takowych zdolności nie posiadam, chociaż????, może???? co ja gadam!!! wazonik przecież zrobiłam, oczywiście, że po mnie. Różowo nam.


Mamo, mamo chwalą nas :-)

Dodatkowo robiąc porządki w garażu uśmiechnął się do mnie rower, szybciutko dopompowałam koła i już przesiadłam się na mój nowy środek transportu, którym śmigam po ulicach, po zakupy, po dzieci, na pocztę itp... Mając nadwagę trzeba było zamienić cztery kółka na dwa, nie ma wyjścia.


Mamo, mamo chwalą nas :-)

 
Zadbałam także o swój brzuch i serwuję sobie od kilku dni takie oto dietetyczne przysmaki. Po świętach się przyda i to bardzo.




Nie zapominając także o tych, co mogą jeść do woli. Nawet przyjemność sprawiło mi stanie przy patelni, wow!



Mamo, mamo chwalą nas :-)

I najważniejsze wróciłam do ćwiczeń.
Jak ja tego nie lubię i chyba nigdy nie polubię, w moim organizmie endorfiny się nie uwalniają, nie ma błogiego uśmiechu po zakończonych ćwiczeniach, tylko katorga i mus. 

W ubiegłym roku ćwiczyłam przez 4 miesiące, trzy razy w tygodniu, zawzięłam się i naprawdę widać było efekty. Przestałam 6 miesięcy temu i to był wielki błąd. Teraz mam na sobie masakrę, nie wspominając o kiepskiej formie, ledwo dotrwałam do końca treningu a wybrałam w miarę łatwy poziom, gdzie w ubiegłym roku killer czy turbo spalanie to była dopiero rozgrzewka. Jeden trening z Ewą już za mną i zakwasy paraliżują mój chód, wstawanie, siadanie.

Jeśli to wszystko nie przyniesie efektów to mam jeszcze inny sposób, plan B, na wszelki wypadek zrobiłam sobie wizualizacje siebie samej i tego jak będę wyglądać w czerwcu. Przykleiłam na lodówkę i może to wystarczy, pewna aktorka amerykańska potwierdza, że schudła 20 kg tylko od patrzenia na swoje zdjęcie, gdzie była chudsza. Próbuję i ja, a co.


Jak widać na powyższych obrazkach lenić się nie lenimy, to po prostu nasz nowy LIFESTYLE.

"Mamo, mamo chwalą nas", tak powiedziałaby do mnie z uśmiechem na ustach moja babcia po przeczytaniu tego tekstu.


Zebra zaprasza do siebie także i tu:

https://instagram.com/zebrarodzinnie/

https://twitter.com/ZebraRodzinnie

https://www.facebook.com/pages/Zebra-Rodzinnie/564303023713214?ref=hl

sobota, 4 kwietnia 2015

Wesołych Świąt.

Zdrowych, wesołych, ciepłych, rodzinnych Świąt Wielkanocnych, bogatego zająca, smacznego jaja, mokrego dyngusa, smaczności na stole i wszystkiego naj, naj, naj życzy:
 
 Zebra z rodzinką.
 
P.S. Goście do nas już dojechali :-), do poczytania po świętowaniu.
 
 
 
 
Zebra zaprasza do siebie również i tu:

https://instagram.com/zebrarodzinnie/

https://twitter.com/ZebraRodzinnie

https://www.facebook.com/pages/Zebra-Rodzinnie/564303023713214?ref=hl

 

czwartek, 2 kwietnia 2015

Wszyscy chorzy, co tu robić?

Najpierw zrobiło się ciepło, potem powiało i to mocno, później popadało i powiało jeszcze mocniej, żeby na koniec przymrozić i pośnieżyć. Trzymaliśmy się, trzymaliśmy, znosiliśmy dzielnie te zmiany, ale w końcu i nas dopadło.

- Mama! katar!,
- Mama! gardło, mama! kaszel!

 i najgorsze, że sama MAMA też i kaszel i gardło i katar, wszystko razem.

Wszyscy chorzy :-( Co robić?

Wtedy każda mama, nawet chora, uruchamia swoje dwie półkule mózgowe i myśli co tu zrobić, żeby nie zwariować przez kilka dni z marudnymi, bo chorymi dziećmi, które są już za DUŻE na leżenie i wygrzewanie się w łóżku pod kołderką (a ja za tę kołderkę i dzień w łóżku bym się dała pociąć, ale mamy przecież nie chorują i nie biorą zwolnień).

Do przedszkola nie można, bo chore i zaraża, do szkoły też nie można, a poza tym są już ferie świąteczne a nie mam zaświadczenia z pracy, że pracuję w te, przedświąteczne dni, czyli zostajemy razem w domu. I mamy czas na wyzdrowienie do soboty, bo później w gości i na świętowanie.

Nie wspomnę już o tym a raczej przyznam się wstydliwie, że moje okna nie doczekały się umycia, bo znowu inne ważniejsze rzeczy a teraz chora nie będę ich myć, bo się rozłożę jeszcze bardziej. No nic, Wigilia już za kilka miesięcy.

I wtedy mnie olśniło: "pisanki", idą święta, więc pomalujemy i zrobimy pisanki.

Poszperaliśmy w pudłach, kartonach, schowkach i wyciągnęliśmy materiały, które mogą nam się przydać. Dzieciaki ochoczo zaczęły przygotowywać "pracownię pisankową" i zabraliśmy się do pracy.

 
 
Na początek nałożyliśmy kolor, bazę na jajka, żeby nie były zbyt blade
 

I zaczynamy, farby, kredki, brokaty, kryształki, bibuła, opakowanie po jajkach, filcowe, kolorowe wzorki, wszystko co możliwe idzie w ruch, do dzieła. Oczywiście dużym powodzeniem cieszyły się farby, zwłaszcza czarna i pędzle.




Do czasu, gdy nie opanował ich, a zwłaszcza mojej córy tzw. szał brokatowy. Strojnisia lubi wszystko co się świeci, błyszczy, więc ogarnęło ją prawdziwe brokatowe szaleństwo. Brokat rządził i był wszędzie, nawet na mojej szyi.
 
Powstały w ten sposób jedyne w swoim rodzaju "DISCO JAJA"
 

 
 
Pozostałe efekty naszej całodziennej pracy, trochę nam to zajęło
 




 
Na ostatnim pies i kot, gdyby ktoś z Was nie zgadł :-)
 
Na koniec jeszcze łapka kotka (też się chciał trochę przyczynić do sukcesu), ale nie był zbyt delikatny:
 

Po ciężkiej pracy i dobrze wykonanym zadaniu czas na sprzątanie, w tej części stery przejęła mama, bo inaczej cały dom byłby w brokacie:




Na kolejne dni planujemy również malowanie farbkami tym razem na papierze i bez brokatu, zresztą cały został wykorzystany do pisanek. Zrelacjonuję efekty wkrótce.

Jak Wam się podobają nasze efekty?
I dajcie znać jak takie dzieła i prace wyglądają i przebiegają u Was i Waszych dzieciaczków.

Idziemy się kurować.


Zebra zaprasza do siebie również na innych serwisach:

https://instagram.com/zebrarodzinnie/

https://twitter.com/ZebraRodzinnie

https://www.facebook.com/pages/Zebra-Rodzinnie/564303023713214?ref=hl

piątek, 27 marca 2015

I co znowu dieta?

Ciepłe kurtki, płaszcze, buty odłożone do szafy a lżejsze rzeczy wyciągam z kartonów. Przymierzanie, sprawdzanie czy nie są za małe i czy pasują na kolejny rok.

Bilans:

- tata ok, wiosenne rzeczy pasują, koszulki polo są w sam raz = zakupy NIC, no może skarpety,
- syn: bluzki ok, spodnie ok = zakupy: potrzebna kurtka, buty i skarpetki,
- córka: spódniczki ok, bluzeczki ok pasują, = zakupy: kurtka, buty, spodnie, skarpetki (nie wiem jak oni to robią, ale skarpetki palą im się na nogach).
- mama: płacz, rozpacz, płacz, rozpacz i tak jeszcze z 200 razy, nie pasuje NIC, bluzki za małe, spodnie za małe, sweterki za małe, kurtki za małe = zakupy: cała garderoba.

I wcale ten werdykt mnie nie cieszy, bo świadczy tylko o tym, że urosłam o rozmiar albo dwa od ubiegłego roku.

Wizyta w łazience, krótkie przemówienie i rozmowa z wagą i ................... PADŁ REKORD, przerażenie w oczach (może za krótko rozmawiałyśmy?), niedowierzanie. Ostatni raz tyle ważyłam w trzecim trymestrze. Ha, waga jest zepsuta.

Pilne, konieczne i obowiązkowe ważenie całej rodziny, mąż, syn, córka, kot, pies, mąż z kotem na rękach - u nich nie ma takiego skoku od ostatniego ważenia.
Szybko 1kg cukru, kładę na wadze, pokazuje 1 kg, waga działa i waży ok.

Kartka, długopis, kalkulator i obliczam BMI. Jeśli będzie pomiędzy 19 a 24 to ok, liczę raz, drugi, trzeci (lubię mieć pewność), za każdym razem to samo 26,5.



NADWAGA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

I co, znowu dieta???

Dieta to coś co mnie przeraża, bo nie jestem konsekwentna, za słaba wola, jeszcze nigdy, żadnej nie udało mi się przejść od początku do końca i zawsze po niej następuje efekt jojo. Sama też nie jestem bez grzechu, bo gdy się tak głodzę to potem sobie nadrabiam i folguję a to pizza, a to pierogi, żeby sobie wynagrodzić i tragedia wagowa murowana. Zwłaszcza, że mam tendencję do zaokrąglania się, metabolizm po 30-tce też słabszy :-(

Próbowałam przejść na jedzenie 5 razy dziennie w równych odstępach, mniej a częściej.
I co?? Też nie działa, bo owszem jem 5 razy w ciągu dnia, ale za każdym razem dużo, do pełna i do syta.

Próbowałam też ćwiczenia, jechałam skalpel, killera, extra figurę, turbo spalanie nawet Mel B przez 5 miesięcy i co??? niby efekty były widoczne, ale nie rewelacyjne, no i waga ta sama (pocieszali tłuszcz zamienił się w mięśnie), więc zrezygnowałam, zwłaszcza, że tego nie cierpię, nie cierpię ćwiczyć.

Suplementy na mnie też nie działają.

I zapadłam w zimowy letarg, luźne polary, szeroka gruba kurtka, kaptur na głowę i sobie pozwalałam całe, długie, zimne miesiące. Nawet nie przyszło mi do głowy, że może wyglądam trochę szerzej, gdy znajoma mojej mamy zapytała, czy nie jestem znowu w ciąży?

Muszę wziąć się w garść i popracować nad sobą, bo będzie coraz cieplej, mniej ciuszków na sobie i oponka będzie widoczna, oj będzie.

Tylko ostatni raz przed południem, do kawy.


Ostatni raz po południu, został tylko jeden kawałek.


Koniec!!!!!!

Wyciągam rower, pompuję koła i do roboty. Żegnam się z ciastkami, czipsami i pizzami. Cel - do końca maja gubię 7 kg.

Ale dzisiaj piątek, ok - od jutra.

sobota, 21 marca 2015

Pierwszy dzień wiosny u Zebry.

Pierwszy dzień wiosny rozpoczęłam bardzo pracowicie, zmusiłam się do zrobienia generalnych porządków i od samego ranka niczym mróweczka latałam po domu.

Dzieci wybrały się na długi spacer z tatusiem i miałam chwilę na ogarnięcie chatki.
Nie cierpię tego bardzo i za każdym razem, gdy zabieram się za sprzątanie stwierdzam, że muszę kogoś zatrudnić do pomocy. Tylko przymus działa na mnie w tej kwestii, czyt. totalny syf, choć nie zawsze tak było, ale o tym później.

Trzy godziny pracy non stop i tylko....... kurze starte, odkurzone, poukładane, przewietrzone, przemopowane, rzeczy w garderobach poukładane, pranie zrobione a ja ledwo dyszę i wszystkie kości bolą. A gdzie okna??? Postrach marca!

Obiecałam sobie miesiąc temu, że w marcu umyję okna, dziś 21-szy a okna nietknięte (a mam ich całkiem sporo). Ciągle nie mogę do nich dotrzeć, bo zawsze inne ważniejsze sprawy do sprzątania w domu.


Co tydzień planuję umycie okien na sobotę i znowu zaczynam od kurzy, odkurzania, ogarniania i okna zostają na kolejny tydzień. Może przełożę mycie do grudnia, w sumie, to po co je myć na Wielkanoc, może zdążę do Wigilii? :-)


Wstawiłam sobotni obiadek czyli rosołek (zawsze i w każdą sobotę musi być), zrobiłam kawkę i usiadłam na kanapie dając odpocząć zmęczonym nogom. Chwila na relaks.
Trwało to krótko, jakieś 5 minut, bo nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi, usłyszałam piski i krzyki, czyli pociechy wróciły.

Wstałam z kanapy, aby otworzyć drzwi i doglądnąć rosołu, i nagle:
Buch!!!, Buch!!!,
zajrzałam do pokoju, kawa zalewała czysty, świeży, nowo położony obrus i dopiero co umytą podłogę. Pomyślałam: są nieźli, wystarczyły trzy sekundy i już mam raban.

Jednak tym razem to był kot. Super, zabrzmiało radośnie w moich ustach! Znowu szmata, papier w ręce i jedziemy.

Kiedyś pamiętam, gdy mieszkaliśmy w mniejszym mieszkaniu, miała miejsce podobna sytuacja, dzieci na spacerze, ja sprzątam, dopiero co usiadłam, wrócili z wafelkami w dłoniach i posypało się na podłogę mnóstwo okruchów. Dzieci, sama radość, ale ręce opadają.

Czy tylko ja mam wrażenie, że odkąd posiadamy dzieci to sprzątanie jest Syzyfową pracą?
A zachowanie czystości to zdobycie Everestu?
Zwierzęta oczywiście dokładają swoje, piach, sierść na fotelach i kanapie.

Jak wspomniałam wyżej, kiedyś było inaczej, do perfekcyjnej pani domu zawsze było mi daleko, ale porządek musiał być i starałam się, aby było czysto, pachnąco.
Zaś od 9 lat, moja wrażliwość na brud maleje i coraz częściej po prostu mi się nie chce, wiedząc, że za chwilę i tak będzie brudno.

A może się starzeję i staję się leniem??? Moja mama bardzo lubi sprzątać, minuta wolnego czasu i już jedzie żelazko i mop, babcia też zawsze miała czyściutko. Co ze mną jest???

Czy u Was jest podobnie? Macie na to jakieś sposoby? Jak zachęcić dzieci do pomocy w sprzątaniu i utrzymaniu porządku, dla moich to wielki przymus i zadanie wręcz niewykonalne.

Jednak odwdzięczają mi się cudownymi rozmowami i dialogami. Przykład poniżej.


Moja córcia uwielbia zwierzaki, kotki, pieski, chciałaby mieć ich dużo w domu. Zgodziliśmy się z mężem na jednego kota i jednego psa.

Ostatnio słucham ich rozmowę:

Córcia: Dlaczego tata nie wziął sobie za żonę takiej mamy, która chciałaby mieć 10 kotów i 10 psów? Wtedy by było fajnie.
Synuś: Tata wziął za żonę naszą mamę, bo liczy się ładność.


Zawsze to coś, sprzątać nie lubi, zwierzyńca w domu nie chce, ale chociaż "ma ładność".
 
Dowód dzisiejszego, wiosennego sprzątania.


 
 
 

wtorek, 17 marca 2015

Wiosenne ruszenie.

Nadchodzi wiosna!

Z czym najbardziej ją kojarzę, gdy sięgam pamięcią do najmłodszych lat?

Oczywiście, zabawy na dworze, więcej czasu spędzanego na podwórku, w ruch szły wiadereczko, grabki, łopatka, gotowałam zupę z trawy, piekłam ciasto z piachu i wody czyli błotko, zrywałam kwiatki i wrzucałam do mojej "zupy", gdy popadał deszcz siedziałam w kałuży, w kaloszach. I HUŚTAWKA, całymi godzinami. Miałam na podwórku huśtawkę zrobioną przez tatę, jedna dla siostry, druga dla mnie, więc miałyśmy wyłączność i nie musiałyśmy się nią z nikim dzielić.

Swoim dzieciom sprawiłam podobne i nie przeczę sprawdzają się bardzo i dzieciaki chętnie na niej przesiadują. Chyba wszystkie dzieci kochają huśtawki.



Gdy byłam dzieckiem szkolnym, podstawówka i te sprawy, to jednoznacznie kojarzyłam wiosnę z wagarami (te wagary to tylko pierwszego dnia wiosny, oczywiście), topieniem Marzanny (wyprawa z kukłą nad jezioro, podpalenie i wrzucenie do wody), Wielkanocą, pojawieniem się owadów i zmianą odzieży oraz obuwia na lżejsze, ale przede wszystkim NOWE.

Każdego roku wiosną, rodzice zabierali mnie z siostrą na tzw. zakupy, po nowe buty i kurtkę, czyt. do jednego sklepu w mieście - nie było jeszcze galerii handlowych. Cały rok czekałam na ten wyjazd i TE buty, nowe, pachnące, leciutkie, półbuciki, pantofelki, w których można było się pokazać na święconce i rezurekcji.
Do dzisiaj mam hopla na punkcie butów, bardzo lubię je kupować i zawsze przy tej czynności towarzyszy mi dreszczyk emocji połączony z ekscytacją. Buty i torby to coś, co Zebra lubi najbardziej i mogłabym na to przeznaczyć dużo kasy, gdybym ją miała.

Tegoroczna wiosna zbliża się do nas dużymi krokami: owady obsiadły elewację domu, kot wyściubia nos na dwór, po zimowym leniuchowaniu na kanapie, więc oczywiste znaki nadeszły.
Krok drugi, trzeba zacząć poważnie myśleć o zakupach. Tylko tym razem nie dla mnie a dla moich dwóch skarbeńków.

Zwłaszcza, że ich buty wyglądają tak:



Gdzie się podziały te czasy, gdy po zakończonym sezonie pakowałam prawie nie zniszczone buty, spodnie, kurtki, czapki do pudeł, na kolejny rok lub dla młodszych dzieci z rodziny. Teraz prawie wszystko jestem zmuszona wyrzucić, bo porwane, dziurawe, wytarte. Jak to jest możliwe, przecież umieją chodzić i biegać, wcześniej co chwile było bam na tyłek, łapanie zająca i przewracanie się o wszystko i wszystkich.


Przypomniało mi się, jak ostatnio musiałam wymienić prawie całą garderobę mojej córki, bo wpadła w szał projektowania i artystka pocięła wszystkie swoje bluzki, poobcinała rękawy, ponieważ jej się znudziły i zapragnęła czegoś nowego, małych zmian. Uwaga! Im starsze, tym wpadają na "straszniejsze" pomysły.


Jeszcze dwa lata wstecz kupując buty na zimę, wytrzymywały cały sezon, teraz podczas jednej pory roku kupuję dwie, trzy pary dla każdego dziecka.
Materiał mniej wytrzymały czy co?

Wiosna nadchodzi, portfele bójcie się, drżyjcie rodzice, czas na wydatki.

Na pewno kurtki i buty, pewnie w praniu wyjdzie coś jeszcze np. spodnie.
Dla rodzica konieczny obowiązek (przecie od początku wszyscy mówili, że dzieci kosztują), ale dla nich wyjątkowe chwile, które może będą tak samo mocno pamiętać i miło wspominać jak ja swoje wiosenne zakupy.

Następne takie "zakupowe ruszenie" dopiero we wrześniu, uff chwila na odsapnięcie i oszczędzanie.



Jeśli nadal zastanawiacie się na co przeznaczyć swój 1% przy rozliczeniu podatków, zachęcam do oddania go na Stowarzyszenie Inicjatyw Twórczych HAPPY.

W formularzu PIT należy odszukać wniosek o przekazanie 1% podatku należnego na rzecz organizacji pożytku publicznego.
Wypełnij KRS 0000169865 i wnioskowaną kwotę do przekazania 1% oraz w polu nr 126 w informacjach uzupełniających, jako cel szczegółowy wpisz Stowarzyszenie Inicjatyw Twórczych Happy.


O działaniu, celach stowarzyszenia i samej organizacji możecie poczytać na:
www.stowarzyszeniehappy.pl
 
Z góry dziękuję.