Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mąż. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mąż. Pokaż wszystkie posty

środa, 16 września 2015

Remont - nigdy więcej!

Przez ostatnie trzy miesiące, każdy weekend, każdy dzień, każda myśl nawiązywała do jednego tematu, który spędzał mi sen z powiek: REMONT. Podjęłam się takiego zadania, czyli remontu mieszkania należącego do starszego członka naszej rodziny i stwierdzam, że po raz ostatni i już nie chcę nigdy więcej.

Remont jednak trzeba było przeprowadzić, bo mieszkanie zaczynało się już sypać. Zamiast wakacji, pięknego wyjazdu, ciepłej plaży i szumu morza, odwiedziłam wielokrotnie i zwiedziłam wzdłuż i wszerz markety budowlane, wyszukując promocji, wyprzedaży i wielu przedmiotów, które były nam potrzebne do remontu.

Początkowo było fajnie - zabawa, zawsze to coś innego, większość zrobiła ekipa (płytki, przygotowanie ścian), ja tylko kupowałam materiały i wtedy wpadliśmy na szatański pomysł, że dokończymy ten remont sami czyli mąż i ja, którzy z remontowaniem mają tyle wspólnego co zebra z krową.

Postanowiliśmy nie zlecać ekipie zrobienia do końca mieszkania, między innymi dlatego, że środki finansowe były już mocno ograniczone i wydawało nam się, że już mało zostało do zrobienia, więc mówimy: - wykończymy mieszkanie sami. Dzień na panele i listwy, dzień na malowanie, dzień na wykończenie, dzień na kuchnię, dzień na montaż szafek i drzwi - dwa weekendy i skończone. Och jak my się myliliśmy.

Im bliżej miało być końca, tym my dalej w las, bo robota trwała w nieskończoność.
Nasz remont trwał cztery razy dłużej, niż trwał by remont ekipy remontowo-budowlanej, bo narzędzia trzeba było pożyczyć, bo nasza wyrzynarka się zepsuła, wiertarka okazała się za słaba, zlew cieknie, nie ma klucza do gazówki, wywala korki i czasu mało, bo mogliśmy pracować/remontować tylko w weekendy.

Ufff, jednak się udało, w połowie września skończyliśmy. Po wielu "wymianach zdań", cichych dniach, podrzucaniu dzieci po rodzinie nadszedł koniec.

Moje wnioski:


- nie oszczędzaj na ekipie remontowej, chyba, że sami jesteście złotymi rączkami, osobami, które lubią remontować lub sami jesteście budowlańcami. My chcieliśmy zaoszczędzić kilkaset złotych kończąc remont sami, po podliczeniu wydaliśmy dwa razy tyle.

- materiały budowlane w dzisiejszych czasach są tanie, najwięcej kosztuje ekipa i usługi remontowe, jednak gdy robisz sobie kosztorys dolicz zawsze jakieś 30% więcej kosztów, bo zawsze coś Was zaskoczy. To przebicia elektryczne, to kucie ściany, to cieknący zlew, to wizyta gazownika.
- jeśli nie macie profesjonalnych narzędzi budowlanych odpuście sobie remonty we własnym zakresie, bo z małą piłką i słabą wiertarką może być słabo.
- warto pochodzić po marketach, bo te prześcigają się w promocjach, więc na materiałach można troszkę zaoszczędzić.
- pomyśl przed remontem, gdzie chcesz podłączyć pralkę i gdzie chcesz przesunąć kontakty elektryczne, żeby nie trzeba było dwa razy kuć zrobionych już ścian.

My już po remoncie, nie planuję w najbliższej przyszłości kolejnego, bo jestem wyeksploatowana tym niedawno skończonym, nareszcie mogę odpocząć w nadchodzący weekend. Hurra!!, szkoda, że wakacje już minęły :-(

Jeśli jesteście jeszcze przed remontem lub szykujecie się do takiego wyzwania to trzymam kciuki i powodzenia.

Przed:




Rezultat metamorfozy:




Przed:




Rezultat metamorfozy:




Przed:


Po:



piątek, 17 kwietnia 2015

Spostrzegawczość? bardzo dobrze, bardzo dobrze 3+.

"Ja nie wiem jak Wy sobie poradzicie beze mnie?!"
"Ja nie wiem co zrobicie jak mnie zabraknie?!"

Te zdania słyszałam wiele razy, z ust mojej mamy, gdy byłam dzieckiem. Teraz nie potrafię sobie przypomnieć jakich konkretnie sytuacji dotyczyły te zdania, ale zaczynam rozumieć dlaczego je wypowiadała.

Oczywiście rozumiem, ponieważ sama jestem mamą i w przypadku mojej rodziny śmiało to zdanie mogę powtórzyć, gdy trzeba coś znaleźć, przynieść lub poszukać. Jednym słowem w temacie spostrzegawczości i zauważania jest wiele do nadrobienia.

W tej jednej kwestii jestem wciąż NIEZBĘDNIE potrzebna, a im starsze dzieci tym mam wrażenie bardziej. Wcześniej je wyręczałam (gdy były malutkie, oczywiście) a teraz chcę nauczyć moje dorastające szkraby samodzielności i kończy się to tym, że też ciągle ja szukam i pomagam.

Przykłady:

- Gdzie jest Twój plecak do szkoły?
- W pokoju
- Przynieś!

Mijają trzy minuty, jest odpowiedź:

- Nie ma!
- Proszę poszukaj,
- Nie ma!
- Rozejrzyj się dookoła,
- Nie ma, mamo choć pomóc szukać.
Mama idzie i szuka, bo  czasu nie ma a zaraz trzeba wychodzić do szkoły.

Drugi z miliona przykładów jest jeszcze lepszy, moja młodsza latorośl:

- Mamo, gdzie są moje spodnie?
- Zobacz w szafie,
- Mamo, ale ja chcę ubrać te, które miałam wczoraj,
- To sprawdź, z pewnością leżą tam, gdzie się wczoraj rozbierałaś do snu,
- Ja nie pamiętam, gdzie je odłożyłam.
- To poszukaj w łazience, garderobie, pokoju (podpowiedź od przyjaciela).

Po dwóch minutach
- Nie ma, mamo choć mi pomóż szukać.

Najlepsze jest jednak to, że mama, gdy wejdzie do pokoju to dzieje się jakaś magia i nagle ku oczom wszystkich zgromadzonych objawia się plecak, który jest na środku podłogi - nie wiadomo jak to się stało???? A spodnie leżą na łóżku w widocznym miejscu - czary!! Harry Potter tu był?

I słyszę tylko:
- Nie było go tutaj, sprawdzałem / łam na pewno.

Ostatnio wpadłam na pomysł, że gdy będę składać pranie to porozdzielam rzeczy na 4 kupki, oddzielnie dla każdego członka rodziny, każdy bierze swoją część i układa sam w szafie, tak żeby wiedzieć, gdzie leżą dane rzeczy do ubrania, żeby rano nie było:
- gdzie są moje majtki?
lub
- nie mogę znaleźć skarpet!

Ustaliliśmy też dla kilku rzeczy, takich jak np. plecak i przybory szkolne, jedno miejsce i jest trochę lepiej. Jak pamiętają, to tam właśnie odkładają przybory do szkoły.

Ale co z zabawkami, grami, książkami itp.???

Porządki w pokoju robią sami, żeby pamiętać, gdzie odkładają rzeczy, lecz potem i tak nie potrafią niczego znaleźć i grzmią:

- Mamo, gdzie jest to????, gdzie jest tamto???? Choć pomóż szukać.
I niezbędnik rodzinny ma robotę :-)

To są dzieci, wiem, na pewno potrzebują więcej czasu, aby zacząć widzieć i dostrzegać, gdy patrzą. I zanim zaczną zauważać i być bardziej spostrzegawczymi, mamusia chętnie służy i pomoże, przecież to moje malutkie dziabągi  :-) :-)

Ale jak wytłumaczyć męża, dorosłego człowieka:

Ja: Zobacz zrobiłam sobie dzisiaj nowy, kolorowy, wiosenny makijaż, podoba Ci się?
Mąż: tak, jest super.
Ja: (sprawdzam go, a co, zasłaniając sobie oczy) a co najbardziej Ci się w nim podoba?
Mąż: cienie na oczach w niebieskim kolorze.




Ciekawa jestem czy tak jest tylko u mnie czy u Was też.



Zebra zaprasza do siebie także i tu:

https://instagram.com/zebrarodzinnie/

https://twitter.com/ZebraRodzinnie

https://www.facebook.com/pages/Zebra-Rodzinnie/564303023713214?ref=hl