piątek, 10 kwietnia 2015

Mamo, mamo chwalą nas.

Ostatnie dni upłynęły mi i mojej rodzince bardzo kreatywnie, może to wpływ słońca, dłuższego dnia, nie wiadomo, jednak fakty są następujące.

Przyznaję bez bicia, że nie należę do osób specjalnie utalentowanych plastycznie. Do prac pod tytułem: zrobię coś sama, wezmę farby, pędzle, klej, nożyczki, bibuła itp...., zabieram się niezwykle rzadko. Mając dwójkę małych dzieci czasami organizujemy sobie tego typu atrakcje, ale robię to tylko i wyłącznie dla nich, przeklinając tym samym przy sprzątaniu i myśląc: "po co ja to robiłam?".

W sobotę popijam kawę, zerkam na "Dzień dobry TVN" a tam piękna Dorota, robi wazoniki. Potrzebne jedynie słoik, resztka farby, wstążeczki i cuda się dzieją. Prosto, szybko, bez bałaganu. Pomyślałam: takie rzeczy to i ja dam radę ogarnąć. Wszystko co potrzebne mam. Wena gwałtownie "nadejszła" i szybko zabrałam się do działania. Bałagan rzeczywiście był mały, taką robotę to ja rozumiem.

I oto efekt.




Mamo, mamo chwalą nas :-)

W tym samym czasie moje młodsze dziecko tworzyło kolejne dzieło sztuki, - "po kim ona ma te zdolności?" pomyślałam.
Efekt zawisł na ścianie. Potrafię docenić artystę, zwłaszcza, że ja takowych zdolności nie posiadam, chociaż????, może???? co ja gadam!!! wazonik przecież zrobiłam, oczywiście, że po mnie. Różowo nam.


Mamo, mamo chwalą nas :-)

Dodatkowo robiąc porządki w garażu uśmiechnął się do mnie rower, szybciutko dopompowałam koła i już przesiadłam się na mój nowy środek transportu, którym śmigam po ulicach, po zakupy, po dzieci, na pocztę itp... Mając nadwagę trzeba było zamienić cztery kółka na dwa, nie ma wyjścia.


Mamo, mamo chwalą nas :-)

 
Zadbałam także o swój brzuch i serwuję sobie od kilku dni takie oto dietetyczne przysmaki. Po świętach się przyda i to bardzo.




Nie zapominając także o tych, co mogą jeść do woli. Nawet przyjemność sprawiło mi stanie przy patelni, wow!



Mamo, mamo chwalą nas :-)

I najważniejsze wróciłam do ćwiczeń.
Jak ja tego nie lubię i chyba nigdy nie polubię, w moim organizmie endorfiny się nie uwalniają, nie ma błogiego uśmiechu po zakończonych ćwiczeniach, tylko katorga i mus. 

W ubiegłym roku ćwiczyłam przez 4 miesiące, trzy razy w tygodniu, zawzięłam się i naprawdę widać było efekty. Przestałam 6 miesięcy temu i to był wielki błąd. Teraz mam na sobie masakrę, nie wspominając o kiepskiej formie, ledwo dotrwałam do końca treningu a wybrałam w miarę łatwy poziom, gdzie w ubiegłym roku killer czy turbo spalanie to była dopiero rozgrzewka. Jeden trening z Ewą już za mną i zakwasy paraliżują mój chód, wstawanie, siadanie.

Jeśli to wszystko nie przyniesie efektów to mam jeszcze inny sposób, plan B, na wszelki wypadek zrobiłam sobie wizualizacje siebie samej i tego jak będę wyglądać w czerwcu. Przykleiłam na lodówkę i może to wystarczy, pewna aktorka amerykańska potwierdza, że schudła 20 kg tylko od patrzenia na swoje zdjęcie, gdzie była chudsza. Próbuję i ja, a co.


Jak widać na powyższych obrazkach lenić się nie lenimy, to po prostu nasz nowy LIFESTYLE.

"Mamo, mamo chwalą nas", tak powiedziałaby do mnie z uśmiechem na ustach moja babcia po przeczytaniu tego tekstu.


Zebra zaprasza do siebie także i tu:

https://instagram.com/zebrarodzinnie/

https://twitter.com/ZebraRodzinnie

https://www.facebook.com/pages/Zebra-Rodzinnie/564303023713214?ref=hl

2 komentarze: