czwartek, 2 kwietnia 2015

Wszyscy chorzy, co tu robić?

Najpierw zrobiło się ciepło, potem powiało i to mocno, później popadało i powiało jeszcze mocniej, żeby na koniec przymrozić i pośnieżyć. Trzymaliśmy się, trzymaliśmy, znosiliśmy dzielnie te zmiany, ale w końcu i nas dopadło.

- Mama! katar!,
- Mama! gardło, mama! kaszel!

 i najgorsze, że sama MAMA też i kaszel i gardło i katar, wszystko razem.

Wszyscy chorzy :-( Co robić?

Wtedy każda mama, nawet chora, uruchamia swoje dwie półkule mózgowe i myśli co tu zrobić, żeby nie zwariować przez kilka dni z marudnymi, bo chorymi dziećmi, które są już za DUŻE na leżenie i wygrzewanie się w łóżku pod kołderką (a ja za tę kołderkę i dzień w łóżku bym się dała pociąć, ale mamy przecież nie chorują i nie biorą zwolnień).

Do przedszkola nie można, bo chore i zaraża, do szkoły też nie można, a poza tym są już ferie świąteczne a nie mam zaświadczenia z pracy, że pracuję w te, przedświąteczne dni, czyli zostajemy razem w domu. I mamy czas na wyzdrowienie do soboty, bo później w gości i na świętowanie.

Nie wspomnę już o tym a raczej przyznam się wstydliwie, że moje okna nie doczekały się umycia, bo znowu inne ważniejsze rzeczy a teraz chora nie będę ich myć, bo się rozłożę jeszcze bardziej. No nic, Wigilia już za kilka miesięcy.

I wtedy mnie olśniło: "pisanki", idą święta, więc pomalujemy i zrobimy pisanki.

Poszperaliśmy w pudłach, kartonach, schowkach i wyciągnęliśmy materiały, które mogą nam się przydać. Dzieciaki ochoczo zaczęły przygotowywać "pracownię pisankową" i zabraliśmy się do pracy.

 
 
Na początek nałożyliśmy kolor, bazę na jajka, żeby nie były zbyt blade
 

I zaczynamy, farby, kredki, brokaty, kryształki, bibuła, opakowanie po jajkach, filcowe, kolorowe wzorki, wszystko co możliwe idzie w ruch, do dzieła. Oczywiście dużym powodzeniem cieszyły się farby, zwłaszcza czarna i pędzle.




Do czasu, gdy nie opanował ich, a zwłaszcza mojej córy tzw. szał brokatowy. Strojnisia lubi wszystko co się świeci, błyszczy, więc ogarnęło ją prawdziwe brokatowe szaleństwo. Brokat rządził i był wszędzie, nawet na mojej szyi.
 
Powstały w ten sposób jedyne w swoim rodzaju "DISCO JAJA"
 

 
 
Pozostałe efekty naszej całodziennej pracy, trochę nam to zajęło
 




 
Na ostatnim pies i kot, gdyby ktoś z Was nie zgadł :-)
 
Na koniec jeszcze łapka kotka (też się chciał trochę przyczynić do sukcesu), ale nie był zbyt delikatny:
 

Po ciężkiej pracy i dobrze wykonanym zadaniu czas na sprzątanie, w tej części stery przejęła mama, bo inaczej cały dom byłby w brokacie:




Na kolejne dni planujemy również malowanie farbkami tym razem na papierze i bez brokatu, zresztą cały został wykorzystany do pisanek. Zrelacjonuję efekty wkrótce.

Jak Wam się podobają nasze efekty?
I dajcie znać jak takie dzieła i prace wyglądają i przebiegają u Was i Waszych dzieciaczków.

Idziemy się kurować.


Zebra zaprasza do siebie również na innych serwisach:

https://instagram.com/zebrarodzinnie/

https://twitter.com/ZebraRodzinnie

https://www.facebook.com/pages/Zebra-Rodzinnie/564303023713214?ref=hl

2 komentarze:

  1. Wspaniałe :) oj była zabawa. W tym roku nie będzie u nas malowania jajek. Julka jeszcze za mała jest.
    Naslonecznej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. zabawa przednia owszem, a ile sprzątania :-)

    OdpowiedzUsuń